Gothycka Mucha :: Co każdy Goth powinien znać - krótki przewodnik (cz. 1)
Co każdy Goth powinien znać - krótki przewodnik (cz. 1 - Zimna Fala)
A więc jesteś teraz gothem i chcesz się dowiedzieć, czego słuchać? Co jest dobre, co złe, co poznać, a czego unikać? To jest krótki przewodnik dla Ciebie...
Zacznijmy więc od samego początku, cofając się do późnych lat 70tych. Era muzyki punk, która wybuchła z taką siłą na przełomie 1976 i 1977 roku powoli dobiegała końca, a kilka zespołów z tego kręgu uznało, że oto osiągnięto ścianę i nic ciekawego w tej stylistyce nie da się już powiedzieć. W końcu ile można z całych sił wrzeszczeć o tym, jaki świat jest paskudny przy dźwiękach rozstrojonej gitary... Pojawiły się pomysły rozszerzenia instrumentarium, zadbania o produkcję, a jednocześnie zagłębienia się w siebie, eksploracji własnego ja i trapiących je trosk. Proszę Państwa, oto narodził się gotyk.
W tej pierwszej postaci przyjął on postać zimnej fali. To przede wszystkim Joy Division, Bauhaus, The Cure i Siouxsie and the Banshees.
Joy Division wydało jedynie dwa albumy studyjne, "Unknown Pleasures" oraz "Closer", prac nad trzecim niegdy nie rozpoczęto z powodu tragicznej śmierci frontmana zespołu Iana Curtisa. Oba są równie ważne i oba są równie warte poświęcenia im większej uwagi. Na pierwszej płycie przykuwają uwagę przede wszystkim utwory takie jak "Disorder", "Insight", "Shadowplay" czy "She's lost control", w których jeszcze słychać echa dawnej punkowej przeszłości (szczególnie dynamiczny "Disorder"), na drugiej znalazły miejsce pieśni już zupełnie dojrzałe, nie mające z punkiem nic wspólnego, a będące prawdziwą ucztą dla uszu - że wymienię te oczywiste - "Colony", "24 hours", "A means to the end", "Decades", czy "The eternal". Lecz Joy Division to nie tylko klimatyczna muzyka, ale też teksty - poetyckie, głębokie - no i mroczne, garściami czerpiące tak z życia samego Curtisa (niewesołego wcale), jak i z literackich inspiracji wokalisty - choćby wierszami Baudelaire'a. No i oczywiście należy znać wydane tylko na singlu "Love will tear us apart" - największy chyba hit zespołu, którego popularnosci Curtis już nie doczekał.
Bauhaus - to zespół, który nagrywał równie krótko, jak Joy Division - jedynie w latach 1979-83, pozostawiając po sobie jednak znacznie więcej materiału - 4 duże płyty, każdą na najwyższym poziomie. Początkiem ich kariery stał się genialny singiel - "Bela Lugosi's dead", będący określany mianem pierwszej gotyckiej piosenki w ogóle. Ma on (podobnie jak w przypadku poprzedniej kapeli), jeszcze wydźwięk post punkowy, podobnie jak cały pierwszy album, "In the flat field". Późniejsze pójdą w kierunku zimnego piękna, okraszanego histerycznym nieraz wokalem Petera Murphy'ego (jaka różnica w stosunku do minimalisty Curtisa!), aż po przeróbkę piosenki Davida Bowiego "Ziggy Stardust", która jednocześnie wyznacza koniec zespołu - rozpadł się on w 1983 r.
Co do The Cure - żebyśmy mieli jasność, mam na myśli okres od 1980 do 1983, kiedy to wydali trzy swoje największe płyty (z gotyckiego punktu widzenia of course): "Seventeen seconds", "Faith" i "Pornography". Również oni przebyli drogę od post punkowych brzmień do zimnofalowego nieba - te trzy płyty na długie lata zdefiniowały i podsumowały cały ten muzyczny styl, rozbijając jednocześnie zespół na kawałki - następnej płyty miało już nie być... Z utworów wypełniających te płyty ciężko jest wybrać te pojedyncze, ale się postaram podać kilka tytułów - "Play for today", "A forest", "M", "Seventeen seconds" (to z płyty o tym samym tytule), "The holy hour", "Primary", "Faith", "Carnage visors" (to z "Faith"), "The hanging garden", "Siamese twins", "A strange day", "Cold", "Pornography" (z tej trzeciej...). O tych płytach nie da się w zasadzie mówić - trzeba samemu posłuchać, poczuć bezmiar desperacji, smutku, a jednocześnie jedyne w swoim rodzaju poczucie klaustrofobicznego zamknięcia - nie do podrobienia...
Siouxsie and the Banshees na tle pozostałych zespołów wyróżniali się jednym, ale zasadniczym czynnikiem ? panią na wokalu. I to nie byle jaką panią - Siouxsie Sioux. Nazywana często pierwszą damą punk rocka (a później zimnej fali), obdarzona charakterystycznym niskim głosem była tą, która obdarzyła gotyk specyficznym, przyjętym z punka imagem, odpowiednio zmodyfikowanym i przypasowanym do granej przez jej zespół muzyki. Gdy zaczynali w 1978 r., nie było nikogo, kto przykładałby wagę do wyglądu - Joy Division wyglądali jak kilku facetów z pubu wyciągniętych nagle na scenę, a cała reszta towarzystwa wciąż jeszcze tkwiła w punku i ku temu odpowiednio wyglądała. Ale dość o ubiorze! Zapoznanie się z twórczością Siouxsie najlepiej zacząć od "Nocturne" - wydanej w 1983 r. płyty live (z Robertem Smithem na gitarze!), będącej składanką największych ówczesnych hitów zespołu, jak i promocją najnowszego wtedy albumu "A kiss in a dreamhouse". Potem warto zapoznać się z wyżej wymienioną płytą o raz z rok wcześniejszą "Juju" - w opinii wielu opus magnum grupy. Później grupa powoli odeszła od zimnej fali, podążając we własnym, zupełnie oryginalnym kierunku.
Oczywiście poza tą wielką czwórką nagrywały również inne warte uwagi zespoły - ale na początek wystarczają w zupełności wyżej wymienione cztery. Życzę Wam miłego słuchania, a w następnej części cyklu zajmę się tym, co z tej zimnej fali wyrosło.
Komentarzy: 14 10.07.05 - 16:11