Khiara
Gender: Age: 44 Zodiac: Joined: 02 Aug 2006 Posts: 16 Location: Kraków
|
Posted: 28-01-2008, 20:12 Post subject: The Stompcrash - Requiem Rosa (2007) |
|
|
Otwieranie skrzynki mailowej jest czasami jak…, i tu pozwolę sobie na posłużenie się słynną kwestią filmową, … pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz co Ci się trafi. Bywa bowiem tak, że nagle, ni z tego ni z owego, jakiś zespół ze słonecznej Italii (dokładnie z Milanu) na przykład, wpadnie sobie na pomysł wysłania Ci wiadomości, dzięki której zasób nie tylko Twojej wiedzy muzycznej, ale i półki z płytami niechybnie się powiększy;) Oto więc włoski zespół The Stompcrash, tudzież jego, godzien w tej sytuacji pochwały, management postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zapukać do drzwi wszelakich w celu promocji debiutanckiego, wydanego przez Nomadism Records w październiku 2007 roku albumu grupy zatytułowanego „Requiem Rosa” .
Początkowa ciekawość przy pierwszym podejściu do przesłuchania płyty została wstępnie nieco stłumiona przez wrażenie kompletnego braku zaskoczenia, tudzież odczucia pod tytułem ”nic specjalnego”, ot gotycko-rockowa muzyczka jakich wiele, niczym szczególnie się nie wyróżniająca i co tu kryć, średnio przykuwająca moją uwagę. Po kolejnym odtworzeniu „Requiem rosa” mogę z całą pewnością stwierdzić, że jakby niezbyt odkrywcze było to granie, to jednak ma w sobie coś, co sprawia, że mój odtwarzacz lubi je coraz bardziej. Może właśnie w przypadku The Stompcrash sprawdza się zasada, że dobra płyta to nie taka, którą pochłaniamy bez zmrużenia oka i cienia wątpliwości już od pierwszych dźwięków, ale ta, którą musimy powoli i bardzo uważnie przetrawić.
Mroczne, aczkolwiek intrygujące i niedopowiedziane teksty, pełne, jak na rock gotycki przystało, wątków odnoszących się do śmierci czy miłości, w których podmiot liryczny często zwraca się do bliżej nieokreślonej, zawsze tajemniczej postaci, tworzą atmosferę tego albumu. Czy są one, jak przedstawia ich pochodzenie zespół, tylko interpretacją odkrytych przypadkiem w sieci liryków nieznanego autora, czy nie, to tylko kwestia indywidualnego podejścia, odbioru i oceny, bądź co bądź prawdopodobnie pomysłowego chwytu marketingowego:). Aby natomiast przekonać się ile gotyku jest w gotyku w wydaniu „Requiem rosa” wystarczy chociażby rzucić okiem na tytuły utworów:); „The London Fog”, „Watching me fall”, „Dorian” (odnoszący się rzecz jasna do Doriana Graya - tytułowego bohatera powieści Oscara Wilde’a), intrygujące „99 Cats”, „I will kill myself”, „Wake up in a grave”, „Bloody rain”…zawartości w większości przypadków nietrudno sobie wyobrazić. Taka konwencja…Niemniej jednak teksty są mocną stroną płyty. Doskonale współgrając z chwytliwą, utrzymaną w tradycyjnym klimacie gotyckiego rocka, niekiedy tchniętego duchem lat 80tych, czy miejscami post punkowymi akcentami, muzyką, stanowią o coraz bardziej zadziwiającej mnie samą sile i magnetyzmie debiutanckiego krążka Włochów. Charakterystyczne, surowe gitarowe riffy i partie instrumentów klawiszowych brzmiących niekiedy jak żywcem wzięte ze ścieżki dźwiękowej jakiegoś starego klasycznego horroru o wampirach tworzą razem doskonałą, płynnie komponującą się całość. Oczywiście nie obyło się bez skojarzeń czy to brzmieniowo instrumentalnych czy wokalnych. Te jednak przekornie pozostawię dla siebie, bo jak mówią, ilu słuchaczy tyle skojarzeń. A skoro już o wokalach mowa, ciekawi mnie jak zespół brzmiał za czasów dwóch męskich wokali. Teraz bowiem, choć damsko męskie są równo wyważone (mamy w końcu równouprawnienie, kto powiedział, że kobieta w gotyckich bandach ma pełnić tylko rolę wdzięcznych chórków;)), to jednak długo przychodziło mi przekonanie się do specyficznej barwy głosu wokalistki. Jakkolwiek wokal Christiana od razu przypadł mi do gustu, gdyż to jedna z barw męskich głosów, które bez wątpliwości akceptuję (nie powstrzymam się jednak przed zdradzeniem moich skojarzeń przynajmniej w tej kwestii: to coś jakby mieszanka Svena Friedricha, Yorcka Eysela z odrobiną Nicka Cave’a, a nawet Marcina Kotasia- kiedyś Cemetery of Scream), tak pani Daniela dysponuje tego rodzaju wokalem, który swoją manieryczną jakąś skrzekliwością i płaczliwością niestety przestał mnie drażnić dopiero po wielu przesłuchaniach płyty. Jakby jednak nie było, płytę jako całość oceniam pozytywnie, bo to kawałek dobrego, przemyślanego i dopracowanego debiutu. Warto sięgnąć po to wydawnictwo chociażby z czystej ciekawości, a nóż dacie się w końcu omamić, jak ja:).
Description: |
|
Filesize: |
16.62 KB |
Viewed: |
643 Time(s) |
|
|
|