FAQFAQ   SearchSearch   MemberlistMemberlist   UsergroupsUsergroups  <strong>Gallery</strong>Gallery  RegisterRegister   ProfileProfile   Log in to check your private messagesLog in to check your private messages   Log inLog in 
INDEX PAGE

Poszukujemy osób, które jeśli mają ku temu ochotę zajęły się publicystyką, recenzjami płyt muzycznych, korektą stylistyczną tekstów, redagowaniem biografii zespołów, newsami oraz wszystkim tym, co wam przyjdzie do głowy, a uważacie, iż powinno znaleźć swoje miejsce na portalu. kontakt: admin@darknation.eu
Ostatnio na forum
1. Forum zdechło?
04-02-18, 04:25 - Piottr
3. Ambient Collage #8
30-11-16, 02:06 - yy28
4. Ambient Collage #7
29-05-16, 21:05 - yy28
5. Mgla (The Mist)
04-05-16, 15:00 - Vexatus
6. Achaja
04-05-16, 14:54 - Vexatus
Forum Index » Odnośnie Portalu » Biografie » KOSTNICA ATRAX. KRÓTKA HISTORIA ATRAX MORGUE.
Post new topic   Reply to topic
View previous topic :: View next topic  
Author Message
remik


Offline 
Gender: Gender:Male
Age: 52
Zodiac: Cancer
Joined: 21 Apr 2011
Posts: 27
Location: Wrocław

PostPosted: 27-05-2013, 16:18    Post subject: KOSTNICA ATRAX. KRÓTKA HISTORIA ATRAX MORGUE. Quote selected Reply with quote

KOSTNICA ATRAX. KRÓTKA HISTORIA ATRAX MORGUE.

"Taśma ta poświęcona jest martwemu mózgowi żywego trupa"- Marco Corbelli.

Żyjemy w świecie w którym wszystkie wartości moralne społeczne czy też estetyczne zostały zdeptane i zmielone przez pop-kulturową i massmedialną machinę. Świecie w którym ludziom wciska się do głowy, że wiara, nadzieja i miłość są towarem jak każdy inny a za kasę można kupić sobie zbawienie ale póki co trzeba wgapiać się bezmyślnie w ekrany telewizorów bo stamtąd płyną słowa pociechy i dobrej nowiny. Ta dobra nowina polega na tym, że komuś jest gorzej niż nam. Komuś urwało rękę i nogę albo go zabili uprzednio zgwałciwszy. Oto powszedni sens telewizyjnej i medialnej papki którą karmią nas bliżej nieokreśleni maniacy pragnący zrobić nam z mózgu gówno. Dehumanizacja. Nie ma lepszego słowa na określenie ery postindustrialnej. Szczytem marzeń jest sprawne operowanie pilotem od telewizora i kabza wypchana po brzegi śmierdząca mamoną. Człowiek jest maszyną do zarabiania pieniędzy pieniędzy do konsumowania całego tego chłamu za który trzeba zapłacić. Jednak gdzieś na obrzeżach tego tzw.
global-społeczeństwa są ludzie, którzy mają to w dupie. To nonkonformiści demaskujący mechanizmy tego zezwierzęcenia nie dla kasy tylko z potrzeby serca i ducha. Ci którzy odrzucili tę dehumanizację i poszli w inną stronę i ci na których tzw. normalni ludzie mówią że to maniacy albo szaleńcy albo zboczeńcy. Ludzie, którzy potrafią wyciągnąć iskierkę umierającego piękna z rzeczy brzydkich, zarejestrować ten cywilizacyjny krach, goście dla których nie ma żadnych tabu i którzy czasami uważają, że śmierć jest piękna. Na pewno piękniejsza od takiego życia na niby

Marco Corbelii alias Atrax Morgue alias Mr. Nothing nie żyje ale pozostawił po sobie ponad 50 płyt, które nie umrą nigdy ponieważ ta prawdziwa sztuka jest nieśmiertelna nawet jeśli jest tworzona w podziemiu i dla garstki entuzjastów. To power electronics i elektro-dark-ambient rodem ze słonecznej Italii. Jak się okazuje nie aż tak słonecznej. Dźwięki Atrax Morgue to ten rodzaj muzyki przy którym przeciętny zjadacz pop-kulturowego chleba dostanie epilepsji pomstując na wariata, który stworzył ten łomot ale kreatywny nonkonformista jest w stanie pokochać je od pierwszego usłyszenia. I nie jest tak, że cała filozofia Marco zawiera się w kawałku "Section 3" z "Basic Autopsy Procedure" na którym ktoś czystą beznamiętną angielszczyzną opisuje to co stanie się z ludzkim ciałem po śmierci kiedy to stopniowo obumierają wszystkie funkcje organizmu, tężeje krew, ciało sinieje a deklaracja ta głoszona jest w takt miarowego brzęczenia elektronicznych basów. Trzeba prześledzić prawie całą dyskografię artysty żeby docenić "Close to E Corpse I" z albumu "Close To E Corpse". Ten trwający przeszło 40 minut numer (najdłuższy w dorobku Corbellego) to prawdziwa synteza Atrax, prawdziwy poemat elektro-akustyczny, czysta poezja postindustrialna. Corbelli miota się po studio nagraniowym od maszyny do maszyny zmieniając częstotliwość i natężenie elektronicznych buczeń i sprzężeń, jest jak w transie, jak włoski Merzbow tyle, że nie tak hałaśliwy i epatujący a bardziej groźny i wyważony a co ciekawsze,wyrobiony słuchacz przez te z górą 40 minut się nie nudzi. Corbelli zapętla motywy, piszczy, brzęczy i rzęzi destylując wyjątkowo klarowną symfonię XXI wieku. Teza-antyteza i synteza jak powiedział Marks. Chora muzyka na chore czasy. Niepokojąca ale i wciągająca.

Co znaczy sama nazwa Atrax Morgue? Atrax to gatunek jednego z najbardziej jadowitych pająków na świecie tzw.atrax robustus czyli ptasznik australijski. Atakuje nawet ludzi. Jego szczękoczułki są w stanie przebić nawet paznokieć człowieka. Istnieją zapisy 26 przypadków śmierci od ukąszeń pająków w Australii do roku 1979.Morgue to kostnica. Czyli Atrax Kostnicy albo Kostnica Atrax tudzież Pajęcza Kostnica. Sam Corbelli twierdzi, że ta nazwa nic nie znaczy tylko po prostu dobrze brzmi. Atrax
robustus atakuje głównie wieczorem i w nocy kiedy robi się już tak mroczno jak podczas słuchania projektu Atrax Morgue.

Okładki wczesnych płyt Atrax Morgue to prawie same trupy w różnym stadium rozkładu. Problemów z cenzurą nie było bo artysta działał w podziemiu za pośrednictwem własnej wytwórni płytowej o wdzięcznej nazwie Slaughter Productions. Już na "Search In Death" Corbelli wita nas wizerunkiem martwej twarzy osoby, która na pewno nie umarła ze starości. Obraz jest niewyraźny ale być może ma poderżnięte gardło. Na "Black Slaughter" ludzka czaszka świeżo wydobyta z grobu. To chyba jedna z bardziej charakterystycznych okładek mówiąca wprost o filozofii i estetyce muzyki tworzonej przez kostnicę atrax. Potem już naprawdę wieje grozą i śmierdzi trupem. Na okładce "Collection in Formaldeide" półnagie męskie zwłoki, na "Necrophiliac Experience" widok wyraźnie już napuchniętych zwłok (może topielec?) na prosektoryjnym stole, na "Basic Autopsy Procedure" zwłoki od tyłu leżące na ziemi z plamami na plecach i nogach. Zdaje się że to plamy opadowe. Mamy jeszcze widoki na flaki wypływające z rozdartego w kroku człowieka, rozdarte gardło czy też operację mózgu i inne obrażenia z użyciem ostrych narzędzi (na "New York Ripper" pocięte nożem kobiece piersi plus komplet noży do takich operacji) albo zdjęcie nieludzko wychudzonych zwłok z obozu koncentracyjnego na "Exterminate".Jednym słowem jak śpiewał legendarny polski band punk-rockowy Siekiera- "rana kłuta, rana cięta". Później artysta nieco się uspokoił i poszedł w stronę fetyszystyczno-abstrakcyjną np. mała ludzka czaszka we wnętrzu rozbebeszonej lalki na "Slush of a Maniac", umieszczając też swoje oblicze (jeszcze nie martwe) na niektórych okładkach ("Death-Orgasm Connector", "Cut My Throat"). Na osobna uwagę zasługuje okładka "Wounfuckera". Estetyką przypomina nieco rysunek z singla Whitehouse'u "Still Going Strong" choć tamten jest nieco komiksowy. Na okładce "Wounfucker" mamy rysunek kobiety na łóżku z wielką raną w okolica genitalnych i na pewno już zamordowaną. Obok łóżka spółkują ze sobą psy. Autorem tego obrazka jest niejaki Otto Dix, niemiecki malarz i grafik zaczynający od eksprezjonizmu i kubizmu, który narysował go w roku 1922 i zatytułował "Lustmord".



Cały fenomenon Atrax Morgue można postrzegać w
ramach estetyki i otoczki ideowej kina mondo. Można powiedzieć, że w pewnym istotnym sensie Corbelli uprawiał "muzykę mondo": soniczny (odpychająca i/lub lodowata muzyka i upiorny wokal), graficzny (chorobliwe okładki płyt i zdjęcia promocyjne Marco) i tekstowy (tytuły albumów i tracków) odpowiednik filmów tego nurtu. Tak jak "dzieła" tego kontrowersyjnego gatunku - szczególnie podgatunku "death films" - projekt Marco obrał sobie za cel (m.in.) szokować i bulwersować burżuazję, bezpardonowo propagując (stylizowaną i preparowaną) "czystą" prawdę o okropieństwach ludzkiej kondycji, a w szczególności o wszechobecności i nieuchronności największego tabu zachodniej cywilizacji: idei i realiów śmierci. Cała estetyka i płaszczyzna ideowa Atrax jest przedłużeniem, i adaptacją na grunt industrialnego podziemia muzycznego, estetyki i warstwy ideowej filmów mondo (szczególnie serii "Faces of Death", i obrazów, które ten film zainspirował). Jeśłi ponure opisy procesów śmierci na "Sektion 3"
rzeczywiście snuje Dr Francis B. Gross z "Obliczy smierci", byłoby to ogniwo
elegancko łączące Atrax bezpośrednio z tym sensacyjnym kinem. (Poza tym, na albumie "Sweetly" z filmowym nurtem mondo łączy Atrax postać Riza
Ortalani'ego - kompozytora muzyki do kilku ważnych obrazów mondo - który
napisał także muzykę do ballaldy, która stała się muzyczną podwaliną tego
albumu.)




Pierwszy dwie płyty Atraxa to jeszcze nic specjalnego choć tytuł "In Search of Death" nie pozostawia wątpliwości jakie są intencje autora. Ten pierwszy album to ponura zabawa analogowym syntezatorem z wmiksowanymi efektami między innymi ścieżkami z różnych filmów. Na uwagę zasługuje ostatni track pt. "MorderBeat" gdzie mamy do czynienia prawdopodobnie ze ścieżką dźwiękową radzieckiego filmu wojennego. Na początku rozlegają się strzały. Później jakaś kobieta po rosyjsku błaga swojego oprawcę
"towarzyszu! ja tak chcę żyć! proszę was!" ale towarzysz jest nieugięty. Rozlegają się strzały i krzyki. Prosty industrialny kawałek ale robi wrażenie. Rosjanka wydziera się wniebogłosy w monotonnym takcie buczenia syntezatora. Prawdziwie mordercze uderzenie. Na "Black Slaughter jest już nieco ostrzej ale prawdziwym przełomem jest dopiero kolejny album- "Collection In Formaldeide". Kolekcja w formaldehydzie. Ciekawy tytuł. Formaldehyd służy do przechowywania materiału biologicznego takiego jak
np. ludzkie zwłoki. Dźwięk się klaruje. Syntezatory nabierają czystości i charakterystycznego brzmienia, kreuje się niepowtarzalny styl Atrax Morgue. Corbelli zabiera nas w pierwszą szokującą podróż po swojej trupiarni uderzając już w drugim kawałku pt."Formaldehyd-fetyszystyczna kolekcja części ciała". Potem jest jeszcze obsesja igieł, rany od noża, infekcja itd. Trupiarnia zagęszcza się od nieludzkich dźwięków maszynerii obsługiwanej przez Corbellego, atmosfera szpitala udziela się słuchaczowi. Tyle tylko, że z tego szpitala nikt nie wyjdzie żywy. Witajcie w prosektorium! Wasze ciała spoczną w formaldehydzie i dołączą do kolekcji innych nieboszczyków! Oto Atrax Morgue!

"New York Ripper" jest jeszcze lepszy. To już wyśmienity, czysty power-electronics szarpiący nerwy nieprzyzwyczajonym do tego typu eksperymentów słuchaczom. Trzeba przyznać, że poszczególne utworu są dość zróżnicowane a Marco w przeciwieństwie do Whitehouse'u preferuje raczej niskie, dronowe sprzężenia syntezatora co nadaje tym dźwiękom dudniący posmak. Płyta jak przyznaje sam Corbelli inspirowana jest włoskim horrorem Luciano Fulci'ego z 1982 roku pod tym samym tytułem. Marco słyszał o tym filmie w dzieciństwie i stał się on jego swego rodzaju dziecięcą obsesją. Kiedy w końcu go obejrzał film okazał się nie tak straszny jak sobie wyobrażał ale muzyka na "New York Ripper" absolutnie nie zawodzi. Tytuły poszczególnych utworów utrzymane w tradycyjnej tonacji industrial-noise zresztą też nie np. polowanie na dziwki albo pierdolący dzieci.

Kolejny album czyli "Woundfucker" uważam za jeden z najważniejszych tworów postindustrialnych i tych płyt, które stworzyły legendę power-electronics. To prosty ale skuteczny PE. Tutaj narodziło się to co stanie się znakiem firmowym Atrax Morgue- zniekształcony, maksymalnie z metalizowany przez elektroniczną maszynerię głos wokalisty. O ile Bennett z Whitehouse'u śpiewał można powiedzieć z bardzo głębokiej piwnicy ( na pierwszych swoich płytach takich jak "BirthDeath Experience" oraz "Total
Sex")o tyle Corbelli śpiewa z wnętrza maszyny a nawet więcej -on sam jest tą maszyną, zdehumanizowaną formą wokalną. Power- electronics na "Woundfuckerze" osiąga niezwykłą głębię syntetycznej artykulacji dźwięków, syntezatory tną jak noże, humanizm i konwencjonalizm zostają zarżnięte czystą, ostrą, postindustrialną brzytwą tak jak wutworze "Beautiful Razor". Oczywiście to wszystko w sosie seksualnej perwersji i pogardy dla ludzkiego życia i dla życia w ogóle o czym informują takie tytuły
utworów jak: krwawy orgazm, głodny ludzi (zapewne chodzi tu o kanibalizm a nie o uczucia wyższe), sperma na martwych twarzach, autopsja czy też bez litości. I faktycznie nie ma tutaj litości dla odbiorców.
Taki jest dziś świat. Kawałek pt. "Rosy" inspirowany jest dokonaniami innego mistrza włoskiego kina grozy Mario Bavy a w 1998 wyszła na cd reedycja "Woundfuckera" wzbogacona o 4 dodatkowe utwory.

Marco nie zwalnia tempa i produkuje kolejną ważną płytę choć nie jest to tym razem power-elektronics tylko bardzo przygnębiający dark-ambient. Już sam tytuł "Basic Autopsy Procedure" nie napawa optymizmem. Standardowe procedury stosowane przy sekcji zwłok. Corbelli funduje nam tę sekcję w pięciu częściach a na płycie znajduje się ostrzeżenie żeby nie słuchać
3-go kawałku "Section 3" na zbyt dużej głośności. Dlaczego? Dlatego, że na tym utworze mamy relację z tego co dzieje się z człowiekiem po śmierci wygłaszaną beznamiętną angielszczyzną od której robi się dość nieprzyjemnie a która brzmi: Martwe ciało odznacza się czterema głównymi cechami: brakiem oddychania i ruchu, brakiem odruchów, brakiem [czucia], oraz brakiem reakcjina bodźce.

Po upływie jednej minuty od chwili śmierci ustaje oddychanie. Następnie ustaje krążenie krwi. Krew odpływa z naczyń włoskowatch w skórze, powodując charakterystyczną bladość skóry [bladość pośmiertna] (...)
W jelitach i żołądku zaczynają mnożyć się drobnoustroje [gnilne]. Bakterie atakują krew [rozkładają ją], nadając skórze czarno-zielone zabarwienie. Na skórze tworzą się liczne pęcherze; skóra staje się łatwa do ściągnięcia z ciała. W organizmie wytwarzają się gazy [rozkładowe], co prowadzi do rozdęcia brzucha i twarzy, wypchnięcia języka z jamy ustnej, i napuchnięcia oczu. Scrotum [worek mosznowy] zostaje rozdęty, niekiedy do gigantycznych rozmiarów. Włosy stają się łatwe do wyciągnięcia ze skalpu. Z głębi ciała wydostają się płyny [tkankowe i posoka gnilna], podnosząc naskórek skóry w postaci pęcherzy. Bardzo często muchy składają jaja pod skórą denata. Po wylęgnięciu, larwy much mogą być wykorzystane do określenia momentu zgonu, poprzez analizę etapu ich rozwoju i rozmiaru. Ręce denata zostają odwodnione i stają się łamliwe. Ta oto kobieta, której zwłoki znaleziono w opuszczonym budynku, przez kilka tygodni była pożywieniem dla szczurów. Gryzonie całkowicie objadły tkankę miękką z twarzy kobiety i pogryzły jej gardło. Wygryzły też dziurę w jej boku i dostały się do wnętrza klatki piersiowej, gdzie pożarły narządy wewnętrzne. Ta, z kolei, kobieta została znaleziona martwa w swoim mieszkaniu. Jej twarz, oraz część jej ręki, zostały skonsumowane. Okazało się, że kobieta została pożarta już po śmierci przez swoje własne zwierzęta - kota i psa.

"Cutch My Agony" to tylko dwa dłuższe utwory ale są one jak wiertło wkręcające się w mózg słuchacza i powodujące nieodwracalne zmiany. Na szczęście zmiany te są tylko natury estetycznej. Warczenie motoru ogromnej maszyny ze zmienną częstotliwością, tylko do tego mogę porównać ten materiał Corbellego, Motor rzęzi, buczy i jakby się psuje. To zepsuł się świat dookoła nas. Już dawno. Uchwyć moją agonię-prosi Corbelli, wsłuchaj się w oblicze tego post-nowoczesnego cierpienia, oto moja
"Confession".

"Esthetic of A Corpse" to elektroniczny reportaż z najciemniejszych zakamarków ludzkiego jestestwa a właściwie z cmentarza duszy. Bardzo agresywny i schizofreniczny materiał będący miksem ambientu i brutalnej elektroniki. O co chodzi Corbellemu? O to samo co zwykle. Przeczytajcie tytuły kolejnych utworów: gadanie do obciętej głowy (normalna praktyka u psychopatycznych, seryjnych morderców), organy płciowe w formaldehydzie, krwawa kąpiel dla mojego chuja, ostatni orgazm po śmierci. Zdaje się,
że chodzi tu trochę o inną estetykę niż ta, którą pokazują w TV? A może o tę samą tyle, że podaną w skondensowanej i bezpośredniej formie? Bez owijania w bawełnę. Bez wciskania medialnego kitu, ze owszem gdzieś tam jest tragicznie ale u nas wszystko gra. Gówno prawda! Przecież zdechniemy wszyscy a nie wiadomo czy ktoś nie wypieprzy naszych zwłok albo nie pogada z naszym łbem po dekapitacji.

"Exterminate" to 3 trudne do wytrzymania numery ale na pewno mamy lepiej niż ofiary obozów koncentracyjnych. Dźwięki pił tarczowych w tartaku to igraszka w porównaniu z tym czym raczy nas Corbelli. Komora gazowa dla ludzkości, bez wyrzutów sumienia i gotowy na śmierć to przekaz ideowy tego albumu. Materiał wznowiony w 2000 roku na CD. Do posłuchania dla tych wszystkich, którzy twierdzą, że Hitler miał rację. To tacy sami dyletanci jak ci co twierdzą, że te dźwięki to noise.

"Homicidal Texture". To na tym albumie mamy dość wyraźną fotografię odpadającej bo odciętej od ciała ludzkiej głowy. Cóż więcej można dodać? To naprawdę mordercza struktura soniczna i prawdziwie exciting aberrations".

"Pathophysiology" miała aż 3 wydania. Kaseta wydana w 1995 przez Old Europa Cafe liczyła 4 utwory,płyta CD wydana przez Transf Order tak samo ale materiał wznowiony przez Old Europa Cafe w 2006 liczył już 8 utworów. Lepiej nie patrzeć na okładki tych wydawnictw jeśli ktoś akurat jest po obiedzie. Muzyki też się to tyczy bo materiał jest dość hałaśliwy i nie każdy to wytrzyma.

"Autoerotic Dead" a następnie jej niejako kontynuacja "Extended Autoerotic Dead" to orgia elektronicznych gwizdów, trzasków i sprzężeń przy których dźwięki styropianu pocieranego o szybę to muzyka poważna. Prawdziwy koneser tego rodzaju sztuki będzie usatysfakcjonowany tym bardziej, że drugie wydawnictwo liczy aż osiem utworów w tym stylu. Pierwsza edycja została wydana w nakładzie 50 egzemplarzy a więc podziemie pełną gębą a przy remiksowaniu drugiej pomagał niejaki Mark Solotroff z amerykańskiej sceny ekstremalnej elektroniki. Pozdrowienia dla Marka!

W międzyczasie było jednak "Cut My Throat". Dwa długie kawałki dedykowane Maurizio Bianchiemu, które powstały podobno w wyniku spontanicznej improwizacji Corbellego na analogowych syntezatorach marki Crumar Spirit i Yamaha i z wykorzystaniem multi-effectu w jego studio w Sassuolo w lutym 1996. Do tego materiału Marco był podobno bardzo przywiązany ( na okładce po raz pierwszy pokazuje swoją twarz) i wznowił go w 2002 na CD. Okładka ta umieszczona jest na powitanie na oficjalnej stronie Atrax Morgue (towarzyszy jej monotonny rytm kawałka "Music For Dead Brains" pochodzącego z płyty "Deatshow" sygnowanej nazwą pobocznego projektu Corbellego, ale w ramach Atrax Morgue, o nazwie Morder Machine).

"Forced Entry" to kompilacja Marco na spółkę z japońskim specem od ekstremalnie elektronicznego demolowania ludzkiej psychiki o wdzięcznym pseudonimie Contagious Orgasm (naprawdę nazywał się Hiroshi Hashimoto -zamieścił tutaj swój kawałek pt. "New Clear Water") na której Corbelli wyjawia "szerokiej" publiczności co sądzi o ludzkości. Tytuły gwałcąc świat i zgniłe człowieczeństwo nie pozostawiają złudzeń. To znakomity, klimatyczny power-electronics o wyjątkowej przejrzystości dźwięku jeśli w ogóle można tak powiedzieć o bzyczeniach, syczeniach i piszczeniach syntezatorów. Ale jednak można. ten dźwięk jest syntetycznie czysty, podniosły i doniosły. A jak się komuś nie podoba to będzie "Forced Entry"!

"Lession 22" oraz "Sickness Report" to Atrax Morgue w życiowej formie. Cóż jeszcze można wyciągnąć z syntezatora w połączeniu z multi-efektem? Okazuje się, że wiele. Bo jak mówi Corbelli muzyka to nie kwestia instrumentarium tylko tego co masz w głowie. To co ci w duszy gra. A czasem są to naprawdę dziwne rzeczy. Czasami przypomina to sickness report z takim przyjemnościami jak: wypatroszenie, zdeformowanie, penetracja mózgu oraz powolna agonia umierającego organizmu. I tak jak na "Lession 22" wyzwoleniem jawi się śmierć jako coś niemal doskonale pięknego ("Dead Perfection"). Czy Marco Corbelli tęsknił za śmiercią kiedy mówił "she was beautiful dead"? Jeśli życie czasami to "No-End torture" to na pewno tak.

Niech nikogo nie zmyli tytuł kasety "Sweetly" wydanej przez Murder Release w 1996 (materiał później remasteryzowany na CD). Corbelli nie zmienił frontu i nie przerzucił się na muzykę pop. Co prawda na początku niejaka Diana Corsini bardzo miłym głosem śpiewa, że jest bardzo słodko ale w tle już słyszymy klaksony samochodów, sygnał karetki pogotowia i inne niepokojące efekty. Wkrótce Corbelli pozbawia nas złudzeń i wyjawia co tak naprawdę sądzi o słodkiej Dianie. Ona płacze krwią oraz historia jak żyletka (kawałek 3-częściowy). Corbelli zaczyna charczeć swoje monodeklamacje i nie ma już wątpliwości, ze to ostry power-electronics na równie dobrym poziomie co w "Woundfuckerze". Na końcu słodka za pośrednictwem obleśnego szeptu Marco dowiaduje się, że jest dziwką i zaraz umrze. Następuje "Sweetly's Death" i koniec płyty. Koncepcyjny materiał oparty na pomyśle rozwalenia słodkości w stylu pop za pomocą elektronicznego szumu i zgiełku. Udało się. Sweetly zabita a słuchacz zadowolony.

"James Oliver Huberty" to składający się z dwóch tracków singiel wydany przez amerykańską Self Abuse Records. Nie jestem głuchy oraz- po prostu cię ignoruję, to tytuły tych dwóch kawałków. Hubertybył jednym z najsłynniejszych tzw. masowych morderców. To tacy co w pojedynczym wybuchu agresji zabijają jak największą liczbę osób. Huberty był na tyle sfrustrowany, że pewnego dnia ubrał się w strój myśliwski, wziął ze sobą strzelbę po czym powiedział do żony: "Jadę na polowanie. Polowanie na ludzi". Podjechał do restauracji McDonald w San Ysidoro w Kaliforni i zaczął strzelać. Zabił 22 osoby, ranił 19. Czy nikt z nas nie ma od czasu do czasu myśli, że gdyby miał karabinek typu UZI i trochę więcej odwagi mógłby otworzyć ogień? Ludzie w nerwach mówią- gdybym tylko miał karabin! Huberty miał i zrobił to naprawdę zanim nie został zastrzelony przez policję.

"Slush of A Maniac" też wydano w USA tym razem przez Crowd Control Activities. Rzut oka na tytuły: żądza nekrofilii,oszalały, penetracja nożem, po zabójstwie, uszkodzony, prosiłaś (się) o więcej, tortury. Mamy też nową wersję "Sexycorpse" z wiekopomnego "Woundfuckera". Na pewno materiał przeznaczony dla maniaków tego rodzaju muzy. Oprócz "klasycznych" niskich dronów bardzo wysokie sprzężenia więc uwaga na uszy! Nerwowy materiał po wysłuchaniu którego pozostaje wrażenie, że nie został syntezator na syntezatorze (parafrazując kamień na kamieniu). Za infernalną ścianą tego hałasu Marco udziela się wokalnie groźnie artykułując np. "cry! baby cry!". I na pewno przeciętna baby zapłacze jak usłyszy ten jazgot.

Morder Machine to jakby osobny rozdział w dziwnej historii Atrax Morgue. Rozdział w dwóch odsłonach. Wyszły dwie płyty sygnowane jako Morder Machine. Pierwsza to "Happy BirthDeath", którą uważam za najlepszą płytę death-ambient jaką słyszałem. Tu można się naprawdę zdołować. Na okładce jakieś dziecko,które z wyglądu przypomina bohaterów japońskich horrorów typu "Ring" (ze względu na podkrążone oczy) a to zdjęcie Marco z albumu rodzinnego. Tytuły:żywy trup, noc nadchodzi na zawsze, piekło jest
tutaj oraz happy birthday (ale tytuł płyty to happy birthdeath). W opisie Marco pozdrawia swojego kumpla po muzycznym fachu- Karmanika z Brighter Death Now i deklaruje ". Członkowie Mörder Machine wszyscy umrzemy na raka mózgu. To kolejna głupia gra. Zagraj w nią i baw się dobrze! Śmierć jest częścią terytorium ..." oraz "taśma ta jest przeznaczona dla martwego mózgu żywego trupa". Muzyka naprawdę przygnębiająca. Fascynacja i tęsknota za śmiercią bo życie to tylko deatshow. Corbelli uważa że
jest martwy, że mimo,iż jeszcze chodzi po tym łez padole, już nie żyje i jest tylko kwestią czasu kiedy przestanie również chodzić. Muzyka też jest martwa bo ona wypływa z jego obumarłego umysłu. O tym mówi kawałek "Music for Dead Brains". Transowy, trwający ponad 12 minut ambient składający się tylko z jednego motywu, który nie ma początku ani końca, zapętla się i trwa w nieskończonej przestrzeni wieczności, w zimnej otchłani śmierci. Nie ma sensu już grać. Pozostaje włączyć automat muzyczny i odejść w ciemność w takt muzyki dla martwych mózgów. Pozwoliłem sobie napisać krótki wiersz inspirowany podprojektem Morder Machine. To dla ciebie Marco. Szkoda ze nie możesz przeczytać ale kto wie? Może zobaczymy się za jakiś czas?

MARTWY MÓZG jestem częścią dekoracji tego śmiesznego świata bezwolnym manekinem poruszanym nitkami własnej bezsilności w mojej głowie martwy mózg trupa wszyscy umrzemy na raka mózgu jestem samotny w tłumie i obcy bezwolna proteza życia martwy za życia choć jeszcze ruchomy jestem martwym poronionym płodem w prosektorium własnego umysłu w kostnicy własnej porażki w pułapce własnych emocji sterylnie nienormalny szczęśliwe narodziny śmierci powitam z uśmiechem na ustach

"Closed Exit" to można powiedzieć bardziej statyczna odsłona projektu Corbelliego. Muzyka jest spokojna. Płynie dobitnymi, miarowymi taktami. Motywem przewodnim tego albumu jest krótka sekwencja od której rozpoczyna się każdy z czterech kawałków. Słyszymy głośne, metaliczne brzęczenie aparatury rejestrującej pracę serca a po chwili następuje nagły pisk i dźwięk staje się ciągły co ni mniej nic więcej tylko oznacza, że serce przestało pracować i pacjent zmarł. A więc kolejne wariacje na temat
śmierci i umierania o czym informuje nas bezpośrednio tytuł ostatniego utworu- "I Want To RIP". W drugim tracku "Lullaby" ze zdziwieniem można usłyszeć melodię. Co prawda nikt normalny w konwencjonalnym tego sława znaczeniu nie da rady przy tym zatańczyć ale można rytmicznie pokiwać głową z aprobatą ( z drugiej strony jak ktoś jest fanem industrii to i w młocie pneumatycznym na ulicy znajdzie jakąś tam melodię ale to już inna kwestia). Tekst nie jest zbyt wyszukany bo Corbelli ostrym szeptem
przechodzącym w pisk powtarza w kółko "It's time to kill, it's time to die, I want your blood" ale uważam, że jest to najbardziej liryczny numer Atrax jaki słyszałem, taki jaki są w stanie wysłuchać nawet niewprawieni melomani.

"195 Melrose Avenue NW2" to tytuł kasety z 1996 roku a dla wtajemniczonych również adres posesji w Londynie w której mieszkał i działał słynny seryjny morderca Dennis Nilsen (opiewany już przez Whitehouse). Działał tzn. zabijał swoje ofiary a ich ciała (lub resztki) przechowywał w różnych miejscach swojego domu. Nilsen tłumaczył się, że zabijał swoich gości bo nie mógł znieść myśli, że zaraz sobie pójdą i znowu będzie sam. Miał ciekawy zwyczaj sadzania zwłok na krześle i prowadzenia z nimi długich monologów na różne tematy od pogody począwszy a na aktualnych zagadnieniach społecznych skończywszy. Wiadomo, że człowiek lubi raczej mówić niż słuchać innych i trudno jest znaleźć cierpliwego słuchacza. Nilsen rozwiązał ten problem radykalnie .Żaden z jego słuchaczy nie był w stanie wejść mu w słowo. Wpadł kiedy szambo przy jego domu zatkało się zbyt dużą ilością ludzkich szczątków. Do tejże to barwnej postaci w długiej galerii psychopatów nawiązuje Atrax na tym albumie zarówno w
warstwie sonicznej jak i tekstowej ( tytuły w wolnym tłumaczeniu: daj mi zwłoki, ślepa furia, po zabójstwie). Na tejże płycie znajduje się też jeden z moich ulubionych utworów Corbellego pt." She's Dead (Now)" (nie bardzo to pasuje do Nilsena bo ten był homoseksualistą i zabijał mężczyzn). Mniejsza o słowa tej piosenki, które pewno nikogo nie wzruszą (ona umiera na podłodze w kałuży krwi itd.) ale jest tu bardzo ciekawy efekt, którego nigdy wcześniej ani później nie słyszałem. To bardzo oryginalny dźwięk jakby nagłośnionego zamka błyskawicznego, który robi tu za refren. Nie kryję, że to jeden z moich ukochanych fragmentów muzycznych Atrax'a. Reszta płyty jest jakby najbardziej noise'owa w karierze Corbellego bo np. taki "10000 Obsessions" z powodzeniem imituje wiekopomne dokonania Sutcliffe Jugend zarówno jak chodzi o natężenie dźwięku jako i o apokaliptyczne skrzypienie i rumor syntezatorów. Słynny "zamek błyskawiczny" przypomina jeszcze o sobie w kawałku "Troubled Meat" chociaż jest tutaj już bardziej brudny i bardziej basowy. Warto dodać, że hołd dla Nilsena został oddany już wcześniej a było to na "Collection in Formaldeide" (kawałek "Monochrome Man" (for Dennis Nilsen)).

"Spasmosyntetics" warto posłuchać z dwóch powodów. Po pierwsze wspaniała manifestacyjna "Symphonie Morgue" która przenosi słuchacza w oświetlone zimnym niebieskim światłem pomieszczenia prosektoryjne. Mimo, że przenika nas chłód umarlaków dźwięk jest sterylnie czysty i podniosły. To już prawdziwy elektroniczny poemat dla koneserów a rozwinięcie tego motywu czeka nas w "Close to E Corpse". I po drugie kawałek "I've No Idea What I'm Going To Do". Słyszałem już kilku power-elektronicznych wokalistów i jako tako jestem obeznany zt errorystami typu Sutcliffe Jugend czy Whitehouse ale ten numer naprawdę mnie wystraszył! Corbelli dał tu z siebie wokalnie wszystko! Wyje jak potępieniec i jak ktoś na torturach komu właśnie obcinają poszczególne części ciała. Jest tak jak już pisałem wcześniej- trudno odróżnić głos człowieka od odgłosów maszyny. Rozpaczliwe zawodzenia elektroniki zlewają się ze śmiertelnym wokalem, następuje synteza człowieka z maszyną, kompletna dehumanizacja i wrzask rozpaczy umierających w dobie postidustrialnej ideałów. Co tam umierających! One już dawno zdechły (jeszcze za czasów zimnej fali) i pozostało pastwienie się nad ich gnijącym ścierwem. Marco Corbelli opanował sztukę tego pastwienia do perfekcji. Give Me e Corpse! Proszę uprzejmie.

"Death-Orgasm Connector" to jedno z późniejszych dokonań. Widać,że projekt rozwija się cały czas. Ten materiał jest bardzo dynamiczny ale w jakimś innym złowrogim kontekście. Mamy tu jakby szarpaną dynamikę kiedy to kolejne spazmy soniczne następują po sobie jak fale bólu, który przychodzi i na chwilę odchodzi. Krótko mówiąc można powiedzieć, że ten album to seria pisków, buczeń, szumów i wrzasków ale to byłoby uproszczenie. W porównaniu z innymi dokonaniami można odnieść wrażenie, że muzyka dojrzewa. Chciałbym zwrócić szczególną uwagę na kawałek pt. "A Nasty Trick" w którym to Corbelli jawnie naśmiewa się z publiczności. Numer składa się z przeraźliwego buczenia jakby transformatora pod bardzo wysokim napięciem po czym rozlega się odbijający się echem, demoniczny śmiech z piekła rodem, który trwa około 4 minut przy ciągłej pracy wspomnianego transformatora. Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie! Marco mocno udziela się na tym albumie wokalnie co oznacza przede wszystkim dzikie charczenie z głębi przepony i inne przyjemne efekty np. bardzo głośne szeptania ( czym udowadnia że szept może być równie nieprzyjemny co wydzieranie się wniebogłosy, należy go tylko odpowiednio nagłośnić i zmechanizować). Kiedy śpiewa "Inside Your Body" słuchacz domyśla się, że nie chodzi tu raczej o konwencjonalny stosunek płciowy tylko o dokładne przebadanie wnętrzności partnerki za pomocą ostrych narzędzi.

"Overcome" to refleksyjna płyta bardziej w stronę ambient. Majestatyczna ściana elektroniki przypomina porządną orkiestrę i mamy do czynienia jakby z dojrzalszą wersją "Basic AutopsyProcedure". I mimo, że tematyka nadal ta sama nawet tytuły poszczególnych kawałków są mniej bezpośrednie np. ostatnia podróż, chorobliwy podział czy też po prostu pochowany to już nie to samo co prymitywna kwestia: one, two, fuck you! Wokal oparty na ekstremalnym charczeniu uzyskanym jakby z mikrofonu włożonego głęboko do gardła. Nadal jest masakra ale jakby w bardziej lirycznym opakowaniu.

"No More" z 2005 wydany przez Ars Benevola Mater to najbardziej agresywny choć równocześnie minimalistyczny materiał Atrax Morgue. Początkowo nie doceniałem i nie rozumiałem tego materiału ale teraz wiem, że na odpowiedniej głośności ta muzyka może rozwalić ściany pomieszczenia w którym jest emitowana i spowodować pękanie szklanek w tymże pokoju. I właśnie mamy tutaj motywy soniczne, które nazwałbym "szklanym syntezatorem". Jest to bardzo ostry, wysoki dźwięk powodujący niepokój u człowieka i panikę wśród zwierząt (mam w domu dwa koty więc wiem co mówię). Marco dużo "śpiewa" przy czym tytułowy utwór jest praktycznie a capella. Kilkusekundowe sekwencje ciszy przerywane są nieludzkimi wrzaskami wokalisty powtarzającego w kółko w różnych tonacjach "No More". Ta płyta to jakby kulminacja wściekłości Marco,ostateczny spazm skumulowanej w głębi duszy złości na cały ten cholerny świat choć jak mówią psychologowie złość i agresja są objawem cierpienia. Tytuły utworów: łamanie dźwiękiem, klub umarłych lub powieszony w plastiku (być może chodzi o plastikowa torbę na głowie skazańca) nie wymagają dodatkowego komentarza.

"Death Machinery II" to singiel składający się z dwóch kawałków. I jeśli ktoś nie miał okazji przeżyć jakiegoś ataku bombowego to tutaj ma szansę posłuchać jak wyją syreny alarmowe podczas takiego ataku. Jest to rozpaczliwe i przeraźliwe wycie, apokaliptyczna muzyka XXI wieku. Dostrzegam tu pewne dźwiękowe analogie z Maurizio Bianchim i jego utworem z 1982 roku pt. "SS 20 Attack" wydanym jeszcze za starych dobrych czasów Come Organisation. Jednak dźwięk u Corbellego jest bardziej zimny i
głośny, przenika do szpiku jak zapowiedź katastrofy. Zimne i konwulsyjne soundtracki mechanicznego mózgu-jak głosi napis na okładce. "Śmierć maszyny II" to materiał, który skutecznie wbija się w umysł słuchacza. Na użytek własny określiłbym go jako- żałobne wycie syreny alarmowej. Choć słowo śmiertelne wycie faktycznie jest tu bardziej na miejscu. Analogowy syntezator po raz kolejny okazuje się potężną bronią w rękach nawiedzonego artysty.

Ostatnie dwie płyty są trudne w odbiorze. "Claustrophobic Introduction" i "Negative Frequencies" to samobójczy, pozagrobowy i minimalistyczny death-ambient. Niskie basy są prawie na granicy słyszalności a w tle rozlegają się bliżej nieokreślone szumy dobywające się jakby z wnętrza organizmu. Dodajmy- umierającego organizmu. Jedynie na "Negative Frequencies" basy nabierają w pewnym momencie tempa ale to już przedśmiertne drgawki. Te dwa albumy to jakby wyraz pogłębiającej się depresji artysty.
Corbelii siedzi przy syntezatorach ale ma już dość. Coś tam brzęczy i buczy lecz siły i inspiracji już coraz mniej. Nie znaczy to, że te albumy mi się nie podobają. Są praktycznie niesłuchalne ale stanowią bezcenny, dokumentalny zapis psychiki człowieka pogrążonego w ostatecznej rozpaczy i rezygnacji. To koniec.

Nie wspomniałem o wszystkich dokonaniach twórczych Marco. Były jeszcze znakomite single takie jak np. "Frustration" czy też "Her Guts" z niezapomnianą "Sinfonia Per Un Sadico" na którym to utworze słychać romantyczne wrzaski osoby poddawanej najwymyślniejszym torturom. Jest jeszcze niesamowity koncert z 2002 roku zagrany w Teatro Comunale podczas którego Marco z bolesną szczerością krzyczy "Im Dead!". Na tych, którym jeszcze mało czeka prawdziwa gratka. Bootlegowa kompilacja pt.
"Comptrax-Morgue" a na niej 45 kawałków zebranych do kupy z przeróżnych noise'owo-industrailnych wydawnictw. Od siebie dodałbym tutaj jeszcze bardzo mocne 8 tracków zawartych na kompilacji "Manifesto Industriale Italiano" z 1996 roku gdzie Marco występuje w gronie tak zacnych kolegów jak Lunus, Morder Corporation czy też Apocalypse Fanfare (pseudo pod którym ukryli się Sigillum S).

Marco Corbelli umarł 6 maja 2007 roku i mimo, że okoliczności jego śmierci nigdy nie zostały do końca wyjaśnione wszystko wskazuje na to, ze się powiesił. Miesiąc wcześniej 4 kwietnia 2007 w portalu "Postindustry" ukazał się jedyny w języku polskim dłuższy artykuł o tym artyście (autor Adam T. Witczak-pozdrawiam serdecznie!) o jakże proroczym tytule "Witajcie w kostnicy, czyli wprowadzanie do Atrax Morgue". Nadszedł czas pożegnania. Ten artykuł to hołd jaki składam jednemu z najoryginalniejszych twórców sceny post-indutrialnej i jak dla mnie jak najbardziej power-elektronicznej (nie noise'owej!) którego stawiam na równi z największymi tej sceny. Od teraz moja wielka trójca to Whitehouse-Sutcliffe Jugend i Atrax Morgue (kolejność dowolna). To muzyka jakiej nigdy nie usłyszę w radio i dlatego między innymi nie słucham radia. I powiem, że są to dźwięki, które trafiają mi do serca, poruszają jakąś czułą strunę w mojej duszy ale również pomagają przetrwać kolejny dzień w tym cholernym, współczesnym, skomercjalizowanym świecie. Corbelli był rejestratorem tego upadku kultury którego jestem świadkiem na co dzień, tego zaniku wszelkich ideałów i prawd w dobie postindutrialnej, kiedy to nie można już odróżnić człowieka od maszyny i czasem aż chce się zawyć przy wściekłym akompaniamencie syntezatora- "I Want to RIP!". Żegnaj Marco. Spotkamy się jeszcze nie raz przy dźwiękach twojej muzyki.



Jego iście maniacka obsesja na punkcie chorób, szaleństwa i
śmierci jest oczywistą reakcją na STRACH przed tymi zjawiskami. Tylko osoba odczuwająca (nie koniecznie świadomie) paniczny lęk przed śmiercią decyduje, aby poświecić całe swoje dorosłe życie na zgłębianiu tej tematyki poprzez sztukę. To jest dość prymitywna psychologiczna taktyka obronna: skoro jestem takim "nieustraszonym" zwolennikiem i badaczem tych odstręczających fenomenów, nie mogę się ich bać! Oczywiście, w rzeczywistości sprawa ma się często odwrotnie (chociaż prawdą jest też, że wielu ludzi ukrywa swój strach przed śmiercią poprzez wyparcie się prawdy w tej kwestii). Wartość katartyczna takiego procederu jest jednak znaczna. Marco sporo o tym mówił, choć nie pamiętam czy przyznawał, że boi się śmierci. Wielu psychoanalityków orzekłoby, że samobójstwo Corbellego
jest ostatecznym dowodem na to, że Marco cierpiał na chroniczną tanatofobię. W pewnym sensie, odebranie sobie życia jest próbą "przechytrzenia" śmierci i zapanowaniem nad nią - sposobem na odebranie jej władzy nad swoim losem. Z subiektywnego punktu widzenia (samobójcy), dobrowolne *odrzucenie* życia jest czymś całkowicie innym niż jego mimowolna utrata (w wypadku śmierci naturalnej). Można powiedzieć, że samobójstwo jest ostateczną, desperacką próbą udowodnienia samemu sobie, że człowiek nie lęka się unicestwienia. Człowiek "odważnie" rzuca samej śmierci wyzwanie, aby pokazać jej, sobie i innym, że jej się wcale nie lęka...)



"Nadal brzydzę się ludźmi; nadal uważam ich za bezużytecznych [niepotrzebnych]... tak jak i ja sam. Różnica pomiędzy mną a nimi jest taka, że ja potrafię przyznać się do swojej bezużyteczności. I do tego, ze jestem niczym więcej niż istotą, która urodziła się martwa. Przez 31 lat życia na tym świecie nazbierała się we mnie dewastująca ilość nihilizmu i bezlitosnej samokrytyki. Obecnie najbardziej kreatywnym aktem jest dla mnie całkowita bezczynność. Wystarczy, że zadbam o swoje zwłoki, zanim zostaną umieszczone w pięknej, świeżej trumnie - nareszcie MARTWE." Marco Corbelii

Dodano po 1 minucie 13 sekundach:

biografia



Marco.jpg
 Description:
 Filesize:  6.07 KB
 Viewed:  39185 Time(s)

Marco.jpg


Back to top
View user's profile Send private message Yahoo Messenger MSN Messenger Skype Name Tlen login
Display posts from previous:   
Post new topic   Reply to topic All times are GMT + 1 Hour
Forum Index » Odnośnie Portalu » Biografie » KOSTNICA ATRAX. KRÓTKA HISTORIA ATRAX MORGUE.

 
Jump to:  
You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot vote in polls in this forum
You cannot attach files in this forum
You can download files in this forum


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group