Centurion
Joined: 13 Apr 2004 Posts: 210
|
Posted: 22-10-2004, 20:16 Post subject: Choronzon - Magog Agog (1998) |
|
|
Choronzon to przedziwny twór. Już grafomańska okładka może budzić mieszane uczucia, ale prawdziwy kosmos zaczyna się dopiero po odpaleniu płyty w odtwarzaczu. Ten debiutancki album pewnego nawiedzonego amerykańca, który utrzymuje, że płyta jest wynikiem jego chorych praktyk narkotyczno-okultystycznych, zowiącego się P.Emerson Williams na pierwszy rzut oka nie trzyma się kupy i podejrzewam, że dla przeważającej liczby potencjalnych odbiorców, na każde kolejne rzuty też. Jedno trzeba przyznać - jest to jedna z bardziej chaotycznych produkcji jaką w życiu słyszałem.
Określenie gatunkowe muzyki Choronzon nie ma większego sensu - co kawałek to inna mieszanina. Płytę rozpoczyna standardowe ambientoidalne intro po którym powoli, wpierw deathrockowo, a później industrialnie i black metalowo zarazem, uderza najlepszy, moim zdaniem, utwór na płycie "Love, Strength; Lies". Automatyczna perkusja, psychiczny, prawie blackowy wokal, który momentami staje się "normalnym" śpiewem, dziwny pogłos, dziwnie brzmiąca gitara, dziwna dynamika, objawiająca się zmianami tempa z niezłym przyspieszeniem, to wszystko brzmi dosyć osobliwie - mnie się bardzo podoba.
Następny track: "Perdurabo (Magog Agog)" to już kakofoniczny industrial z ciekawym efektem perkusyjnym. Momentami nawet noisowe zagrywki, a do tego jeszcze wokalny, blackowy jazgot. Nawet niezła schiza, ale oczywiście tylko dla maniaków. Całość kończy się ambientowo przechodząc w równie ambientoidalny "Under The Leaves", po którym uderza piąty ponad dziesięciominutowy utwór pt: "Crimson Awakening". Po troche przyszumionym wstępie rozwija się do świetnej blackowej kompozycji, która w refrenie staje się balladą. Troche jak w czeskim filmie: nie wiadomo o co chodzi. Ale ta chaotyczna psychoza po paru przesłuchaniach zaczyna nabierać sensu i co więcej podobać się, kusząc swoim chorym urokiem. Płytę uzupełniają jeszcze cztery utwory: deathowo-industrialny "Demon", doomowo-rozpaczliwy "Void", cięzkie, pokręcone "333" z luźniejszymi melodyjnymi elementami miejscami (na którejśtam stronie z tworami pana Williamsa były takie majtasy z ciekawym wzorem z tą liczbą) i kończący płytę "Choronzon" - kakofonieczna sieczka przekształcająca się w balladę.
Muzyka Choronzon jest chora i dzięki temu dla większości będzie nie do strawienia, ale podejrzewam, że co poniektórzy, bardziej odporni na owarte i zeschizowane brzmienia, na długo pozostaną pod jej wrażeniem...
http://DarkCellDigitalMusic.net/Choronzon
Description: |
|
Filesize: |
20 KB |
Viewed: |
6431 Time(s) |
|
|
|