Centurion
Joined: 13 Apr 2004 Posts: 210
|
Posted: 08-08-2004, 08:40 Post subject: Dark Entries Festival 23.07.2004, "Ucho" Gdynia |
|
|
Początki są trudne. Przekonali się o tym na własnej skórze organizatorzy Dark Entries Festival. Kłopoty z malborskimi władzami, które nie zezwoliły ostatecznie na to, by impreza odbyła się w tamtejszym zamku, spowodowały, że "na szybko" przeniesiono ją do gdyńskiego klubu "Ucho". Odbiło się to na składzie zespołów, które zagrały oraz, niestety, na frekwencji. Setka ludzi na takiej imprezie to bardzo niewiele. Był to niewątpliwie jeden z minusów z festiwalu, gdyż nie czuło się tej festiwalowej aury, raczej wyglądało to na lokalny koncert, tym bardziej, że "Ucho" jest całkiem duzym klubem. Mimo wszystko, mimo innych duzych niedociągnięć w organizacji, należą się organizatorom podziękowania za wytrwałość, gdyż wielu po niepowodzeniach w Malborku, po prostu odwołałoby festiwal. Postanowili oni jednak, że impreza się odbędzie (mimo tego, że wskutek niskiej frekwencji musieli nieźle wtopić z kasą - współczuję), dzięki czemu zobaczyliśmy interesujące widowisko. Dojechały i zagrały wszystkie zapowiedziane kapele, co się niewątpliwie chwali, ale po kolei...
Festiwal, z ponad godzinną obsuwą czasową, rozpoczela grupa Miguel And The Living Dead, złożona w 2/3 z muzyków innego zespołu, który zagrał na tej imprezie - Eva. Dobry rozgrzewacz, ale w sumie nic ciekawego. Nie wiem jak określić muzyke którą grali, ale brakowało w tym wszystkim jakoś przekonania. W sumie całość wyglądała i brzmiałą bardziej rockowo, niż gotycko i chyba bardziej nadawałaby się na Przystanek Woodstock. Oczywiście jest to tylko moje odczucie, bo byli też i tacy, którzy się przy nich bawili.
Drugim zespołem, który dla nas zagrał, było Agonised By Love, który muzycznie ma niewątpiwie coś w sobie z Diary Of Dreams. Całkiem przyzwoity koncercik poparty minipokazem multimedialnym. Spokojna, romantyczna, melancholijna muzyka spodobała się zebranej publiczności, nam również. Radzę zapamiętać tę nazwe - zespół potrafi grać i zainteresować swoją grą, to duzy atut.
Trzecią odsłoną tamtego wieczora była Eva. No cóż, przyznam się szczerze, że nie lubie głosu pani wokalistki (widziałem ich kiedyś jak występowali podczas Temple Of Goths) i nie widziałem zbyt wiele tego koncertu, zająłem się piciem piwa i przeuroczymi konwersacjami "o dupie Maryni" przy wejściu.
Kolejny wykonawca - elbląski Torhaus, zanotował bardzo dobry występ. Ciekaway wygląd sceniczny, odpowiedni, psycho-horrorowy pokaz na wyświetlaczu, no i wreszcie sama muzyka, bedąca mieszaniną industrialu, gotyku i paru innych stylów, która zabrzmiała bardzo transowo i psychotycznie, wprowadzając ciekawy klimat. Zespól ma swój charakter i miejcie na nich oko, być może wkrótce o nich usłyszymy. Ja tam bym ich widział na Castle Party. Może w przyszłym roku?
Po tych mniej znanych przyszedł czas na te bardziej znane. Niestety Batalion D'Amour mnie kompletnie rozczarował. Nie znam aż tak bardzo ich twórczości, ale z płyt brzmieli o wiele bardziej interesująco. Co tu dużo pisać - jak dla mnie po prostu przynudzili, i chyba nie tylko ja miałem takie odczucie. Oczywiście byli też tacy, którzy się bawili - więc wolałbym żeby to oni raczej wypowiedzieli się na temat tego występu.
Przedostatni wykonawca tamtego wieczora - Funhouse ze Szwecji, grający wg samego siebie goth'n'rolla dał dobry koncert, ale napewno nie powalający na kolana. Ogólnie nie można było im niczego zarzucic, ale z drugiej strony, nie ma też za co ich chwalić. Koncert należy jednakże uznać do udanych - muzyka Funhouse nadawała się zupełnie dobrze do zabawy i rozgrzała ludzi przed głownym daniem tego wieczoru, albo raczej powinieniem napisać - nocy.
Cruxshadows rozpoczeło swój występ grubo po 2 w nocy Cruxshadows, był nawet moment, że własciciele klubu chcieli nie dopuścic do występu ze względu na porę i ilość osób (na oko zostało ich z jakieś 50 pod koniec koncertu). Ostatecznie doszedł on jednak do skutku dzięki czemu zobaczyliśmy świetne show Amerykanów z Florydy, głownie za sprawą wokalisty Rogue, który ubarwił ten show m.in. wyczynami alpinistycznymi - ci co byli wiedzą o co chodzi. Rogue złaził ze sceny by integrować się z tancząca publicznościa, w czym niewątpliwie pomagał mu mikrofon bezprzewodowy. Oprócz niego na scenie były jeszcze dwie tancerki - jedna w rózowych, a druga w fioletowych włosach, skrzypaczka, gitarzysta i pan przy syntezatorach. Cruxshadows dali zawodowy koncert pomimo niskiej frekwencji - dało się wyczuć profesjonalizm. Grali kawałki ze wszystkich swoich płyt, również z najnowszej, bardzo, bardzo fajnie to zabrzmiało. Brawo! Były bisy, a na sam koniec Rogue zaprosił wszystkie kobiety tanczące pod scena na scene właśnie i podziękował organizatorom. Tak, grubo po 4 rano skonczyła sie pierwsza edycja DEF, czy bedzie druga? Zobaczymy... Fakt Faktem przydałaby się lepsza organizacja, reklama i więcej szczęścia, życzymy powodzenia.
Na koniec parę podziękowań:
NocturnalGirl - za dzielne towarzyszenie do 5 rano ;)
Mikigod - za pamięć
AlkorXIII - za przysługę
Towarzystwo Przy Wejściu - za miłą atmosferę. |
|
Gothycka Mucha Moderator
Gender: Age: 40 Zodiac: Joined: 18 Jul 2004 Posts: 1152 Location: Miasto Kominów
|
Posted: 26-01-2005, 11:20 Post subject: |
|
|
Przeczytałem relację Centuriona i nasunęło mi się kilka refleksji natury zarówno muzycznej, jak i ogólnej. Najpierw tych kilka natury muzycznej.
Po pierwsze, dobór zespołów na DEF był o niebo atrakcyjniejszy od tego, czym częstują nas organizatorzy tegorocznego Castle Party w Bolkowie. Bez niedomówień - idzie mi o podgatunków ciemnej muzyki, nie o dobór artystów - siłą rzeczy w Bolkowie zobaczymy bowiem dużo więcej gwiazd. Tym niemniej zadowoleni musieli być zwolennicy zarówno elektogoth, jak i metalu gotyckiego, a także starego dobrego tradycyjnego goth rocka. Nie zabrakło nawet egzotycznego w Europie gatunku, jakim jest czysto amerykański death rock. Jedyne, na co mogę ponarzekać, to brak zespołu typowo zimnofalowego, jak chociażby Wieże Fabryk.
Po drugie - gdyby koncerty odbywały się w pierwotnie zamierzonej lokalizacji, możnaby uznać, że mamy do czynienia z wydarzeniem roku - bo jest pewnym, że zespoły takie jak Cruxshadows czy Funhouse dużo korzystniej wypadłyby na wolnym powietrzu niż w dusznym klubie - szczególnie ten pierwszy.
Co do refleksji ogólnych:
Po pierwsze - nawalili organizatorzy, którzy nie potrafili przewidzieć, że żyjemy w tak pięknym kraju jak Polska, gdzie umowy "na gębę" nie mają racji bytu, co szefostwo zamku w Malborku udowodniło w stu procentach, cofając zgodę na koncert na 10 dni przed imprezą.
Po drugie - nawaliła reklama festiwalu. Rozumiem, że jeden z portali gotyckich objął tzw. patronat medialny nad tym wydarzeniem, ale czemu nie dano choćby banera na inne portale (niekoniecznie gotyckie)? Efektem tego było 100 obecnych osób (po odliczeniu VIPów ok. 50), zamiast spodziewanych 600.
Po trzecie - kwestia VIPów - tych było co niemiara (zorientowani wiedzą, że chodziło o ekipę jednego z portali gotyckich), co musiało sie boleśnie odbić na kieszeniach organizatorów festiwalu, który i tak był finansową klęską...
Po czwarte - taki a nie inny obrót spraw na długo zniechęci Cruexshadows czy Funhause do powrotu do Polski - nie będę przytaczał komentarzy wokalisty Funhausu skierowanych do Rogue'a z Cruexshadows, bo nieładnie jest podsłuchiwać, ale nie były zbyt przychylne...
Po piąte i ostatnie - szkoda, że została zmarnowana sszansa na zbudowanie realnej alternatywy dla Castle Party, które z roku na rok traci na wyrazistości i przechyla się wyraźnie ku trendom płynącym z pobliskich Niemiec, które nie zawsze pokrywają się z oczekiwaniami polskiej części publiczności - mówię tu chociażby o wszechobecnym elektro, które spycha w cień nawet niezwykle popularny nad Wisłą metal gotycki - cóż, za Odrą jest on już lekko de mode...
Generalnie nie można zaliczyć tej imprezy do udanych - a szkoda. Mogło być przecież tak pięknie...
|
|