Inchabod_Crane
Gender:
Joined: 30 Aug 2006 Posts: 27
|
Posted: 12-11-2006, 18:44 Post subject: Velvet Acid Christ - Lust For Blood [2006] |
|
|
Po 3 latach przerwy Bryan Erickson dał o sobie znać... 26 września, przy dosyć sprzyjającej podobnym dźwiękom aurze, miała miejsce premiera nowego materiału VAC - projektu człowieka, który o swojej muzyce mówi, iż jest ona odzwierciedleniem udręczonego dzieciństwa oraz mroku goszczącego w jego życiu. Jak w przypadkach wcześniejszych produkcji, tak i teraz, przy wtórze deszczu wściekle sieczącego szyby okien mego domu, będę próbował rzecz zanalizować.
"Wound" - bardzo ładnie rozpoczynający się utwór o umiarkowanym tempie i połamanej rytmice. Mamy tutaj nastrojowy podkład wsparty charakterystycznym wokalem Bryana... Utwór dobrze się zapowiada, jednak więdnie po dwóch minutach i robi się nużący.
"Parasite" - mocny, natarczywy utwór przepełniony chaosem. Spogłosowane, 'nie wykrzyczane' wokalizy oraz pianino zdają się nawiązywać do klasyków muzyki goth/new romantic. Pomysł bardzo dobry, choć natłok sampli oraz wybijająca się na pierwszy plan rytmiczna pulsacja nieco męczą.
"Discolored Eyes" - brutalny numer w którym natłok dźwięków jest przerażający. Przesterowane wokale, krzyki, gitara, sprzężenia, miarowy, jednostajny rytm i niesamowicie hipnotyzujący klawisz o agonalnym wydźwięku (chyba jedyna ciekawa rzecz w tym utworze). Słabo wyważony i przegalopowany numer.
"Crushed" - Erickson dał upust swej fascynacji twóczością Roberta Smitha. Gitara, linia basu, praca perkusji... Tego nie da się nie zauważyć... I tylko głos Bryana inny, bardzo przybrudzony, harshowy, jednak nie rozbijający nastroju. Śliczny track.
"Disconnected Nightmare" - utwór w starym dobrym stylu, patentami przypominający "The Hopeless" z "Neuralblastomy". Wszystko jest tutaj na właściwym miejscu i o właściwym czasie. Wszystko ze sobą doskonale współgra, nie ma zgrzytów i dyscharmonii. Takiego Velveta słucha się naprawdę z miłą chęcią...
"Polyester Meth Zeus" - transowy, chorobliwy utwór zaczynający się bardzo nieciekawie, by po około minucie przerodzić się w albumową perłę. Dzięki takim utworom mamy szansę uwierzyć, iż koszmarne wspomnienia Bryana to coś więcj niż tylko puste słowa.
"Kashmir Crack Krishna" - zagrany totalnie bez ładu, składu i sensu zapychacz, hołdujący zasadzie: 'byle natarczywiej i chaotyczniej'. Nic tutaj nie jest w stanie zainteresować, jak w przypadku chociażby "Discolored Eyes". Słaby i krótki (na szczęście) numer.
"Ghost In The Circuit" - przyzwyczajony do tego co serwował mi Erickson od początków tej płyty, zapomniałem, iż Velvet Acid potrafi jeszcze tak grać. A jednak. Instrumentalna, niesamowicie nastrojowa, wyważona, kompozycja, przepełniona smutkiem, beznadzieją. Stylistycznie blisko temu trackowi do doskonałego "Slut" z "Fun With Knives".
"Machine" - gdyby takich 'kwiatków' (żeby nie napisać dosadniej) było więcej, byłbym skłonny produkt wymienić na pierwszej lepszej giełdzie muzycznej... Np. na ostatni krążek Nelly Furtado. Mamy tutaj przykład electro blichtru, papki, zapewne zrozumiałej tylko dla członków Mensy, a że ja takowym nie jestem... Kobiece i męskie, przenikające się wokale, hałaśliwe partie klawiszowe, ospała rytmika i potworna nijakość (ani to do tańca, ani do różańca). Sześć, całkowicie straconych minut.
"Lust" - uwypuklony bas, przesterowany wokal, rewelacyjne sample i mocna, porywająca rytmika to zalety tej kompozycji. Track ponownie budzący skojarzenia z twórczością The Cure, szczególnie z okresu "Faith".
"For" - cztero-sekundowy przerywnik łączący "Lust" z "Blood" (dzięki czemu osiągamy tytuł płyty). Sprytne posunięcie.
"Blood" - prawdziwy koszmar... w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ponad siedmio minutowa suita grozy, zawierająca olbrzymi ładunek emocji, głównie tych negatywnych, charakterystycznych dla wcześniejszej twórczości VAC. Mamy upiorny podkład, gitarę, jednostajne tempo motoryką przypominające słynny motyw przewodni ze "Szczęk", mamy oczywiście przesterowane i tajemniczo brzmiące, podbite samplami wokale. Jednym słowem: majstersztyk!
"Psychoaktive Landscapes" - bardzo klubowo-parkietowy, chwytliwy, instrumentalny track. Doskonale się tego słucha, mimo, iż nastrój w nim panuje zgoła odmienny.
"Ghost Regen" - ...i ponownie instrumentalny, bitowy numer, rozpoczynający się dosyć połamaną rytmiką. W przeciwieństwie do poprzednika, utwór ten jest troszkę nijaki, zupełnie nie porywający, jakby wyprany z emocji, a szkoda bo to utwór zamykający płytę.
Reasumując: gdyby ten materiał został nagrany przez debiutanta ocena byłaby wyższa, jednak od Bryana należy wymagać więcej, tym bardziej iż dosyć szumnie zwykł on swoje wydawnictwa reklamować. Śmiało przyznam, że pod względem zawartości mroku, bólu, koszmaru czy cierpienia, album "Lust For Blood" nie umywa się nawet w połowie do tego co VAC zaprezentował nam na płycie "Neuralblastoma". "Lust For Blood" najzwyczajniej grzeszy dosyć luźną dramaturgią, jak na odwołania do udręczonego dzieciństwa. Ponadto w ucho kole oraz irytuje nierówność płyty i nie mam na myśli jedynie mixu stylistycznego, lecz poziom utworów... Inna sprawa, iż Bryan Erickson od czasow "Fun With Knives" nie nagrał materiału który by mnie choć troszkę nie rozczarował.
6.5/10
Description: |
|
Filesize: |
2.89 KB |
Viewed: |
4853 Time(s) |
|
|
|