FAQFAQ   SearchSearch   MemberlistMemberlist   UsergroupsUsergroups  <strong>Gallery</strong>Gallery  RegisterRegister   ProfileProfile   Log in to check your private messagesLog in to check your private messages   Log inLog in 
INDEX PAGE

Poszukujemy osób, które jeśli mają ku temu ochotę zajęły się publicystyką, recenzjami płyt muzycznych, korektą stylistyczną tekstów, redagowaniem biografii zespołów, newsami oraz wszystkim tym, co wam przyjdzie do głowy, a uważacie, iż powinno znaleźć swoje miejsce na portalu. kontakt: admin@darknation.eu
Ostatnio na forum
1. Forum zdechło?
04-02-18, 04:25 - Piottr
3. Ambient Collage #8
30-11-16, 02:06 - yy28
4. Ambient Collage #7
29-05-16, 21:05 - yy28
5. Mgla (The Mist)
04-05-16, 15:00 - Vexatus
6. Achaja
04-05-16, 14:54 - Vexatus
Forum Index » Odnośnie Portalu » Relacje » KONCERT LUSTMORD - Darkness & Light Contrasts, Unsound F
Post new topic   Reply to topic
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Ergo
Administrator

Offline 
Gender: Gender:Male
Age: 41
Zodiac: Taurus
Joined: 11 Apr 2004
Posts: 1714

PostPosted: 04-11-2010, 17:58    Post subject: KONCERT LUSTMORD - Darkness & Light Contrasts, Unsound F Quote selected Reply with quote

KONCERT LUSTMORD - Darkness & Light Contrasts, Unsound Festival, 22.10.2010 r. godz. 20:30-21:30, Kino Kijów, Al. Krasińskiego 34, Kraków, bilet 53 zł (45+obsługa koncertu)


Koncert Briana Williamsa to jedno z kilku wydarzeń piątkowego wieczoru, zorganizowanego w ramach festiwalu Unsound i jedno z najważniejszych, polskich wydarzeń tego roku, jeśli chodzi o muzykę elektroniczną. Ale po kolei.


O koncercie dowiedziałam się jakoś miesiąc przed wydarzeniem i oczywiście moja reakcja była podobna, jak zapewne pozostałych fanów tego wykonawcy, mieszkających w KRK: "Jak to?! Lustmord w Polsce?? W Krakowie??? Czyli wystarczy wsiąść do MPK i za paręnaście minut będę na miejscu, a potem normalnie wrócę do własnego domu?? Bez płacenia za nocleg i przysypiania w pociągu podczas nocnej jazdy powrotnej??" Szok. W sumie zawsze szokiem objawia się u mnie informacja o jakimkolwiek wykonawcy, którego lubię słuchać (a gust mam wybredny), i który zostaje zaproszony na koncert do Polski. Taka terapia szokowa i bliskość miejsca koncertowego, jakim było Kino Kijów ma jednak swoje plusy, bo mobilizuje do wydania kasy na bilet i ruszenia tyłeczka z domu.


22 października 2010 r., piątek. Pogoda typowo jesienna, chociaż spokojniejsza niż podczas ostatnich dni, wypełnionych czarnymi chmurami, silnym, zimnym wiatrem i skokami ciśnienia. W tym dniu temperatura była nieco wyższa, niebo bez chmur, a wyjście na zewnątrz co najmniej przyjemne. Nawet wieczorem.

Ale i tak musiałam najpierw postać w 15-to minutowym korku, aby móc przesiąść się na tramwaj jadący w stronę Alei Krasińskiego, potem samotnie prześlizgnąć się przez słabo oświetlony Park Krakowski i wreszcie przebrnąć przez pełne szumu i legendarnych spalin Aleje, zapchane jak zwykle samochodami aż po brzegi krawężników.


Pod kinem było raczej pusto, ale w środku budynku już tłumy, co najmniej jak na premierze znanego filmu. Festiwal Unsound, zapoczątkowany w 2003 r. w Krakowie, odbywający się nie tylko w Polsce, ale także np. w Nowym Jorku świętował swoją piątą edycję. Kilkudniowe wydarzenia artystyczne rozsiane są zazwyczaj w wielu miejscach, a w tym roku szturmowano klub Fabryka (który z magazynem Fabryka Industrial Rock nie ma nic wspólnego) oraz specjalne sale koncertowe, jakich w Krakowie niestety nie ma zbyt wiele.

Z tego tytułu na liście znalazł się budynek kina Kijów, który ma za sobą długą historię (1967 r.), a pierwszy film, jaki oglądałam w tym miejscu, to bodajże "Niekończąca się opowieść" w latach 80-tych. To kino nie jest mi jednakże zbyt znane jako miejsce koncertowe, więc byłam ciekawa czy nagłośnienie da radę muzyce Lustmorda, który jakby nie było, lubi bawić się różnymi częstotliwościami na poszczególnych kanałach. "828 foteli, najwyższa, cyfrowa jakość dźwięku i obrazu, kino trójwymiarowe, klimatyzacja oraz ogromny ekran".* O tym na zachętę można przeczytać na internetowej stronie kina.


Koncert przewidziany był w ramach wydarzenia zatytułowanego Darkness & Light Contrasts prezentujący trzech wykonawców, z których każdy zagrał godzinnego 'seta': najpierw eksperymentalno-sentymentalne Hildur Guðnadóttir Trio (19:30), później mroczny Lustmord (20:30) i finalnie, bardziej rozrywkowy niż poprzednicy Moritz von Oswald Trio (21:30).


Kiedy zamawiałam pojedynczy bilet na to wydarzenie (miesiąc wcześniej, przez internet; bilety zostały wyprzedane na kilka dni przed koncertem!), nie byłam pewna czy kinowe krzesła dla zapowiadającego się tłumu (o czym prognozować mogły wysokie numery na stronach festiwalu na Facebook i Last.FM) zostaną wyniesione, czy jednak będzie można delektować się muzyką siedząc. Po wcześniejszych doświadczeniach ze słuchaniem muzyki w pozycji stojącej na festiwalach industrialnych, nie bardzo uśmiechało mi się stanie także na Lustmordzie. Nie chodzi o samo stanie oczywiście, ale do takiej działającej na wyobraźnię a nie mięśnie muzyki, należy siedzieć albo leżeć ;) Po wejściu na widownię, okazało się jednak, że krzesła pozostały na swoim miejscu. Tu nieokazaną bystrość umysłu wykazał kolega Bomba, który zajął mi miejsce w odpowiednim rzędzie z dobrym widokiem na scenę i ekran.


Jednak najpierw skierowałam się do szatni, koło której słyszałam kilka osób rozmawiających po angielsku, myślałam jednak, że to fani, którzy zjechali się chyba z wielu miejsc na świecie, bo był to dopiero drugi koncert Lustmorda w ciągu 29 lat jego kariery muzycznej. Kiedy czekając na blaszany numerek z szatni, spojrzałam za siebie i... zobaczyłam samego Lustmorda stojącego przy filarze, dosłownie 10 kroków ode mnie!
Brian Williams A.D. 2010 to niewysoki, siwobrody pan o młodym spojrzeniu niebieskich oczu, ubranym wtedy w dżinsy i niebieski, wełniany sweter. Pan ciemności? ;) No cóż, Lustmord dzięki swojej muzyce i niechęci do bycia tzw. celebrity zapracował sobie na miano tajemniczego indywidualisty, stroniącego od ludzi, penetrującego jakieś mroczne zakamarki Universum i transformującego demony w muzykę.
Wydawał mi się takim, dopóki nie zobaczyłam kiedyś jego prywatnych zdjęć, opublikowanych na paru blogach, gdzie w towarzystwie swojej małżonki udzielali się na jakimś wydarzeniu artystycznym, oraz jednego zdjęcia, jakie przysłał mi zaraz po wywiadzie w 2006 r., na którym ubrany w krótkie do kolan szorty spacerował ze swoim psem po pustyni w Kalifornii.

Tak więc będąc świadomą tych różnic, poczekałam aż skończy rozmowę z panami i podeszłam się przywitać. Identyfikator Fabryki pomógł mu przypomnieć sobie o naszym e-mailowym wywiadzie, który zamieścił później na swojej stronie. Okazało się, że nie za bardzo przepada za odpisywaniem na wywiady w tej formie, ale jako, że nie miałam wtedy wyjścia, bo wykonanie telefonu do USA kosztuje sporo, Skype czasem przerywa połączenie, a z obu wynika potem męka spisywania rozmowy z nagrania, więc stwierdziłam, że gdybym wiedziała, że będzie tu i teraz, taki dostępny, bez ochrony, bez wdzierania się na zaplecze i przeciskania przez organizatorów w celu udostępniania 10 minut na wywiad, to właściwie przyszłabym na koncert w celu wykonania wywiadu na żywo zamiast zawracać mu głowę odpisywaniem ;) No ale kto mógł przypuszczać, że już zaraz po przyjściu natknę się na Lustmorda w kinowym holu? Nawet nie miałam ze sobą aparatu foto, bo przyszłam z zamiarem zobaczenia go i posłuchania jego muzyki na żywo, a nie stresowania się wywiadem ;)


Pożegnałam się na razie, a Lustmord zażartował, że jeszcze sobie chwilę postoi przy filarku, w razie gdyby ktoś chciał z nim porozmawiać, albo gdybym wróciła do holu przed koncertem. Weszłam do sali kinowej, bo zbliżał się czas pierwszego z wykonawców tego wieczoru. Sala była pełna, dużo ludzi w średnim wieku, między 25-45 lat i oczywiście większość przyjechała na koncert Briana Williamsa.
Zajęłam miejsce przygotowane przez Bombę, z którego był całkiem dobry widok na salę. Zaraz później światła przygasły i na scenie zaprezentowała się Islandzka wiolonczelistka Hildur Guðnadóttir w towarzystwie saksofonisty i gitarzysty. Podczas tego koncertu odniosłam wrażenie, że wcale nie jest jakoś trudno tworzyć taką muzykę, bardzo powtarzalną, gdzie nawet nie potrzeba by wirtuozem gry na jednym z instrumentów. Gitarka plumkała od czasu do czasu, a saksofonista dodawał linii basowych do gry wiolonczeli. Dziewczyna delikatnym głosem przywitała się ze słuchaczami po drugim bodajże utworze, czym trochę rozśmieszyła publiczność. Następnie zapowiedziała utwór, jeśli dobrze zrozumiałam, będący starą, ponad tysiącletnią islandzką pieśnią opowiadającą o mężczyźnie zranionym w głowę, który umierając śpiewa do swojego boga. Występ zakończył się ekspresyjną kompozycją, wykonaną z werwą godną muzyka filharmonii, za którą artystka zebrała spore brawa, i w trakcie których składała głębokie ukłony w stronę publiczności.


Krótka przerwa. Wyciągnełam do holu Zeniala, muzyka wykonującego eksperymentalne brzmienia w stylu click'n'cuts i headhuntera talentów wyławianych zarówno w Europie, Rosji, jak i za oceanem, jednakże rozmowa trwała krótko, bo za moment miał się rozpocząć koncert Lustmorda.


Zajęliśmy swoje miejsca, zrobiło się 'po kinowemu' ciemno, a ja, jako, że zawsze zwracam uwagę na otwierające się drzwi, spojrzałam w dół, na lewo od sceny, w którym to wejściu ukazała się sylwetka Lustmorda. Po wdrapaniu się na scenę, zajął on miejsce przy stoliku ze swoim laptopem klasy Mac. Generalnie rzecz ujmując, laptopy Apple zdominowały piątkowe występy w kinie Kijów, z tą różnicą, że o ile Hildur wprawnie posługiwała się touchpadem, to Brian używał laserowej myszki, od czasu do czasu oświetlającej na czerwono bok jego laptopa.


"It Is The Night of The Demon", takim zaloopowanym samplem pochodzącym z utworu "Ixaxaar" (The Monstrous Soul, 1992) zapowiedział się Lustmord i rozpoczął prezentację godzinnego seta, wraz z wyświetlanymi w tle, jakże demonicznymi wizualizacjami. Gdyby można było tak powiedzieć o kompozycjach tego wykonawcy, to jego set składał się z największych lustmordowskich 'przebojów'. Nie podam jednak dokładnej tracklisty, bo jeśli chodzi o tytuły, to nie znam wszystkich utworów na pamięć.


Wizualizacje przedstawiały zwierciadlane odbicia dymu, mleka lub innego płynu, a także ognia oraz wirujących rzeźb wykonanych z metalu, tworzących wyrafinowane kształty. W te klipy wtrącane były obrazki magicznych symboli opartych na rysunku okręgu, a także wizualizacje Księżyca przysłaniającego Słońce podczas zaćmienia oraz rozżarzonej gwiazdy. Dźwięk i obraz pozwalały na wolne skojarzenia każdemu, kto z wprawą potrafi posługiwać się wyobraźnią. Lustmord tworzył postaci i oblicza demonów, chociaż tak naprawdę można było zobaczyć w tych kłębach dymu i piruetach ognia różne inne rzeczy.


Artysta ten pochodzi z Walii w Wielkiej Brytanii. Nie wiadomo dokładnie kiedy się urodził, ani jak spędził czas przed założeniem głównego projektu muzycznego, natomiast wiadomo, że kontynuuje projekt Lustmord od 1980 r., z przerwami na współpracę z takimi, równie kultowymi, industrialnymi grupami, jak SPK, Coil, Clock DVA, Robertem Rich'em czy Chris & Cossey (z Chrisem Carterem i Cossey Fanni Tutti, ex-Throbbing Gristle). Jak gdyby tego było mało, kooperacje Briana dotyczą także mniej elektronicznych wykonawców, jak The Melvins (wg. mnie najlepsze zestawienie muzyki gitarowej z dark ambientem, jakie słyszałam do tej pory, to ich wspólne dzieło Pigs of The Roman Empire), Tool (remiksy "Schism" i "Parabola" oraz single na DVD i utwór "10,000 Days"), a potem kontynuacja pracy z Keenanem i jego projektem Puscifer ("V" Is For Vagina, kilka remiksów na "V" Is For Viagra i kilka dubowych remiksów na "D" Is For Dubby - The Lustmord Dub Mixes).


Według mnie, dyskografia Lustmorda składa się z płyt wybitych i płyt słabych, nie ma w niej jednak płyt pośrednich. Wydawać by się mogło, że inspiracje Lustmorda mają kilka głównych punktów zaczepienia, to jest przestrzeń kosmiczna, magia i religie, a raczej filozofie skoncentrowane wokół Tybetu czy szatana. Jednakże wydał on też płyty bardziej ambientowe lub zawierające więcej rytmiki, niż 'pozwalałby' na to gatunek dark ambient.

Znaczący wkład Lustmorda w taką muzykę został dostrzeżony przez Charlie'go Deaux'a, producenta krótkometrażowego filmu Zoetrope, i takim sposobem światło dzienne ujrzała także płyta o identycznym tytule, z muzyką trwającą dłużej niż sam film. Jako, że od soundtracków do dark ambientu droga niedaleka, także ten artysta może się pochwalić działalnością w zakresie komponowania (oraz inżynierii dźwięku) muzyki do filmów i gier komputerowych, wśród których pojawiają się tak znaczące tytuły, jak Underword, Pitch Black, Lulu On The Bridge, The Negotiator, Spawn, The Crow I i II, Tank Girl, Strange Days, Streetfighter, Master of Orion 3 i wiele, wiele innych. Brian podjął się także udźwiękowienia reklam dla takich firm, jak nVidia, Maybeline czy gry Doom 3 (na Xbox'a).

Obserwowałam Briana podczas prezentacji swojego seta i widziałam, że niejednokrotnie wybijał on stopą rytm, co jakiś czas oglądając się na wielki ekran. Spoglądałam też na sufit, pokryty trójkątnymi bryłami w obawie, że za chwilę zaczną one opadać i przebijać głowy słuchaczy, bowiem system nagłośnieniowy kina dosłownie kruszył się pod naciskiem niskich częstotliwości. Ostatnie moje spotkanie z tak niskimi dźwiękami prezentowanymi na osobnych kanałach miało miejsce we Wrocławiu, podczas pamiętnego koncertu Deutsch Nepal w 2004 r. Stojąc wtedy na drewnianej podłodze w zbudowanej z cegły katedrze, odczuwało się w żołądku niezbyt miłe zresztą sensacje spowodowane wibracjami, ale w zasadzie o taki efekt wtedy chodziło.
Tym razem wibracji nie można było poczuć, bo pomieszczenie było wypełnione innego typu materiałami, chociaż w niektórych utworach dźwięk ciekawe rozchodził się niby to z tyłu, niby z boku, ale w sumie ciężko było zlokalizować jego źródła. Lustmord miał zapewne świadomość potrzeby kontrolowania natężenia dźwięku, kiedy okazało się, że system kina nie jest dostosowany do takiej zabawy i łatwo byłoby spalić głośniki.


Podczas koncertu, a szczególnie w jego połowie, dawało się zauważać pewnego rodzaju rotację publiczności; co chwilę ktoś wstawał z miejsca, wychodził, a ktoś inny wracał. Nie wiem czy to zasługa piwa i pilnowania kolejki do WC, czy też niektórzy nie wytrzymali nerwowo takiej mrocznej muzyki.
Owacje dla jego występu trwały jednak bardzo długo. Myślę, że część publiczności liczyła jednak na bis, ale tej nocy ich zabrakło, bo każdy z artystów miał wyznaczony czas grania i do niego się dostosował, także Brian.


Nie planowałam pozostania na występie ostatniego wykonawcy tego wieczoru, więc skierowałam się w stronę szatni, ale do głowy mi nawet nie przyszło, że jeszcze raz porozmawiam z Lustmordem. W międzyczasie spotkałam znanego mi łódzkiego DJ'a Wiktora Skoka, który zagrał kiedyś jeden z swoich świetnych setów na ostatniej, jak do tej pory, 'fabrycznej' imprezie Maszyneria, a także koronował większość industrialno-noisowych festiwali i koncertów. Podczas rozmowy zauważyłam jednak, że w środku holu stoi Brian i rozmawia z fanami, składając autografy na podsuwanych mu plakatach, płytach i pozując do zdjęć razem z zainteresowanymi.


Kiedy Wiktor i towarzysząca mu drużyna wyszli balować do jednego z krakowskich klubów muzycznych, postanowiłam podejść do Briana i pożegnać się, tym razem już na dłużej. Wcześniej powiedziałam mu, że będę spadać tuż po koncercie, żeby zdążyć na ostatni autobus do domu, więc jakoś to zapamiętał i po krótkiej wymianie uprzejmości zupełnie nieoczekiwanie uściskał mnie na pożegnanie :) Nie przedłużałam jednak rozmowy, bo widziałam, że w kolejce czekają inni fani tego artysty i mimo wszystko spieszyłam się na MPK.


Jak już wspomniałam, krakowski koncert był drugim w całej historii występów live Lustmorda, a pierwszy odbył się 6.6.2006 r. w ramach Czarnej Mszy zorganizowanej przez Kościół Szatana w The Steve Allen Theatre, Los Angeles. Miejmy nadzieję, że kolejny, październikowy koncert w Berlinie będzie równie udany, jak ten w Krakowie, i że Brian jeszcze kiedyś nas odwiedzi.


Wrocław ma swój coroczny festiwal industrialny, ale w Krakowie rozwija się kilka festiwali promujących niezależną muzykę elektroniczną, jak wspomniany Unsound czy Audio Art. Dzięki takim wydarzeniom wiadomo od razu, że nie tylko hip-hopem czy popem Kraków stoi. Dziękuję organizatorom za docenienie ważności muzyki Lustmorda i sprowadzenie go do Polski. (26/10/2010, NINa, magazyn Fabryka Industrial Rock, www.industrialrock.net)


Wideo z tego wydarzenia: http://www.youtube.com/watch?v=FTNlaqwEn7k
Trailer video do filmu Zoetrope http://www.youtube.com/watch?v=BLe3P0xYd50
News TV CBS dot. Czarnej Mszy w LA http://www.youtube.com/watch?v=fcE9JZZgmc8
http://www.discogs.com/artist/Lustmord
http://twitter.com/BLustmord
http://www.facebook.com/Lustmord.Page
http://www.lustmord.com
Back to top
View user's profile Send private message Send e-mail Visit poster's website Yahoo Messenger MSN Messenger Skype Name Tlen login
Display posts from previous:   
Post new topic   Reply to topic All times are GMT + 1 Hour
Forum Index » Odnośnie Portalu » Relacje » KONCERT LUSTMORD - Darkness & Light Contrasts, Unsound F

 
Jump to:  
You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot vote in polls in this forum
You cannot attach files in this forum
You can download files in this forum


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group