Centurion
Joined: 13 Apr 2004 Posts: 210
|
Posted: 04-10-2004, 17:38 Post subject: Velehentor - Iz Mraka Mogil (2001) |
|
|
"Z mroku mogił" to kolejna dawka ponurej ambientoidalnej hybrydy wykonywanej przez Velehentora - Rosjanina zamieszkującego nieokiełznane poduralskie tereny. Musi być tam niezwykły klimat (zimny i tajemniczy), gdyż po raz kolejny artysta stworzył coś, co nie jest tam jakimś zwykłym kawałkiem muzyki. Dla jednych bedzie to sztuka, dla innych nudne monotonne i zminiaturyzowane, mniej lub bardzie przypadkowo dobrane odgłosy. Skupmy się jednak na tych pierwszych. Z masy antymuzycznych twórców Velehenetor wyróżnia się nie tylko położeniem geograficznym, ale także atmosferą jaka panuje w tych rejonach i sposobem w jaki artysta to oddał w swojej twórczości.
"Iz Mraka Mogil" to pięć rytualno-pogrzebowych etiud, które składają się (prawdopodobnie, bo mój rosyjski nie jest zbyt mocny - domyślam się tylko) w jakiś bardziej ułożony spektakl. Płytę rozpoczyna utwór "Kamennye Kolodcy Vechnosti" - jeden z tych mroczno-ponurych z rytualnymi bębnami i nawiedzonym klimatem grozy - świetny schizujący kawałek. Druga kompozycja to prawie 22-minutowy, jednostajny, spokojny, zminimalizowany, zimny i senny "Metakosm-Ritual Unichtizheniya", potrafiący wprowadzić w transowy, przyćmiony nastrój. Trzeci kawałek - czyli "Echto Shan-Ritual Oskverneniya", to rytualna recytacja w języku rosyjskim z dołożonym elementem echa, której tło stanowi "smutny" klawisz. Na koniec utworu pojawia się też troche fajnego szumu. "Ptomainovyi Trance-Ritual Smerti" to utwór utrzymany w stylistyce drugiego kawałka jednak wyraźniejszy i nieco bardziej rozbudowany. Pojawiają się w nim dodatkowe elementy takie jak dźwięki dzwonków i uderzenia bębna przechodzące z mocnych-pierwszoplanowych w bardziej odległe i stonowane. Może to przypominać swoisty tytułowy rytuał śmierci. Kończący płytę - "Kolokol-Rutual Nizverzhenija" to spokojny, nieco umroczniony kawałek, znów z recytacją, nieco rzadszą i nieco spokojniejszą, bez echa. Zakończenie wieńczą uderzenia dzwonu.
Tak oto kończy się ta płyta i to przedstawienie. Można ruszyć wyobraźnia i spróbować znależć się gdzieś daleko by uczestniczyć w tych rytuałach. A Velehentor to zajebisty kompozytor, szkoda, że tak kiepsko z dostępnością do jego wydwanictw, ba, nawet ciężko coś wygrzebać na necie. Ale jeśli tylko gdzieś przez przypadek traficie na tę nazwę i lubicie tę muzę - nie wahajcie się ani chwili. |
|