Centurion :: Dark Entries Festival 23.07.2004, "Ucho" Gdynia
Początki są trudne. Przekonali się o tym na własnej skórze organizatorzy Dark Entries Festival. Kłopoty z malborskimi władzami, które nie zezwoliły ostatecznie na to, by impreza odbyła się w tamtejszym zamku, spowodowały, że "na szybko" przeniesiono ją do gdyńskiego klubu "Ucho". Odbiło się to na składzie zespołów, które zagrały oraz, niestety, na frekwencji. Setka ludzi na takiej imprezie to bardzo niewiele. Był to niewątpliwie jeden z minusów z festiwalu, gdyż nie czuło się tej festiwalowej aury, raczej wyglądało to na lokalny koncert, tym bardziej, że "Ucho" jest całkiem duzym klubem. Mimo wszystko, mimo innych duzych niedociągnięć w organizacji, należą się organizatorom podziękowania za wytrwałość, gdyż wielu po niepowodzeniach w Malborku, po prostu odwołałoby festiwal. Postanowili oni jednak, że impreza się odbędzie (mimo tego, że wskutek niskiej frekwencji musieli nieźle wtopić z kasą - współczuję), dzięki czemu zobaczyliśmy interesujące widowisko. Dojechały i zagrały wszystkie zapowiedziane kapele, co się niewątpliwie chwali, ale po kolei...
Festiwal, z ponad godzinną obsuwą czasową, rozpoczela grupa Miguel And The Living Dead, złożona w 2/3 z muzyków innego zespołu, który zagrał na tej imprezie - Eva. Dobry rozgrzewacz, ale w sumie nic ciekawego. Nie wiem jak określić muzyke którą grali, ale brakowało w tym wszystkim jakoś przekonania. W sumie całość wyglądała i brzmiałą bardziej rockowo, niż gotycko i chyba bardziej nadawałaby się na Przystanek Woodstock. Oczywiście jest to tylko moje odczucie, bo byli też i tacy, którzy się przy nich bawili.
Drugim zespołem, który dla nas zagrał, było Agonised By Love, który muzycznie ma niewątpiwie coś w sobie z Diary Of Dreams. Całkiem przyzwoity koncercik poparty minipokazem multimedialnym. Spokojna, romantyczna, melancholijna muzyka spodobała się zebranej publiczności, nam również. Radzę zapamiętać tę nazwe - zespół potrafi grać i zainteresować swoją grą, to duzy atut.
Trzecią odsłoną tamtego wieczora była Eva. No cóż, przyznam się szczerze, że nie lubie głosu pani wokalistki (widziałem ich kiedyś jak występowali podczas Temple Of Goths) i nie widziałem zbyt wiele tego koncertu, zająłem się piciem piwa i przeuroczymi konwersacjami "o dupie Maryni" przy wejściu.
Kolejny wykonawca - elbląski Torhaus, zanotował bardzo dobry występ. Ciekaway wygląd sceniczny, odpowiedni, psycho-horrorowy pokaz na wyświetlaczu, no i wreszcie sama muzyka, bedąca mieszaniną industrialu, gotyku i paru innych stylów, która zabrzmiała bardzo transowo i psychotycznie, wprowadzając ciekawy klimat. Zespól ma swój charakter i miejcie na nich oko, być może wkrótce o nich usłyszymy. Ja tam bym ich widział na Castle Party. Może w przyszłym roku?
Po tych mniej znanych przyszedł czas na te bardziej znane. Niestety Batalion D'Amour mnie kompletnie rozczarował. Nie znam aż tak bardzo ich twórczości, ale z płyt brzmieli o wiele bardziej interesująco. Co tu dużo pisać - jak dla mnie po prostu przynudzili, i chyba nie tylko ja miałem takie odczucie. Oczywiście byli też tacy, którzy się bawili - więc wolałbym żeby to oni raczej wypowiedzieli się na temat tego występu.
Przedostatni wykonawca tamtego wieczora - Funhouse ze Szwecji, grający wg samego siebie goth'n'rolla dał dobry koncert, ale napewno nie powalający na kolana. Ogólnie nie można było im niczego zarzucic, ale z drugiej strony, nie ma też za co ich chwalić. Koncert należy jednakże uznać do udanych - muzyka Funhouse nadawała się zupełnie dobrze do zabawy i rozgrzała ludzi przed głownym daniem tego wieczoru, albo raczej powinieniem napisać - nocy.
Cruxshadows rozpoczeło swój występ grubo po 2 w nocy Cruxshadows, był nawet moment, że własciciele klubu chcieli nie dopuścic do występu ze względu na porę i ilość osób (na oko zostało ich z jakieś 50 pod koniec koncertu). Ostatecznie doszedł on jednak do skutku dzięki czemu zobaczyliśmy świetne show Amerykanów z Florydy, głownie za sprawą wokalisty Rogue, który ubarwił ten show m.in. wyczynami alpinistycznymi - ci co byli wiedzą o co chodzi. Rogue złaził ze sceny by integrować się z tancząca publicznościa, w czym niewątpliwie pomagał mu mikrofon bezprzewodowy. Oprócz niego na scenie były jeszcze dwie tancerki - jedna w rózowych, a druga w fioletowych włosach, skrzypaczka, gitarzysta i pan przy syntezatorach. Cruxshadows dali zawodowy koncert pomimo niskiej frekwencji - dało się wyczuć profesjonalizm. Grali kawałki ze wszystkich swoich płyt, również z najnowszej, bardzo, bardzo fajnie to zabrzmiało. Brawo! Były bisy, a na sam koniec Rogue zaprosił wszystkie kobiety tanczące pod scena na scene właśnie i podziękował organizatorom. Tak, grubo po 4 rano skonczyła sie pierwsza edycja DEF, czy bedzie druga? Zobaczymy... Fakt Faktem przydałaby się lepsza organizacja, reklama i więcej szczęścia, życzymy powodzenia.
Na koniec parę podziękowań:
NocturnalGirl - za dzielne towarzyszenie do 5 rano ;)
Mikigod - za pamięć
AlkorXIII - za przysługę
Towarzystwo Przy Wejściu - za miłą atmosferę.
Komentarzy: 1 08.08.04 - 15:40