Centurion :: In Slaughter Natives - In Slaughter Natives (1991)
To dosyć wiekowa płyta na co wskazuje już sam numer katalogowy CMI 04. Wydało ją w 1991. roku raczkujące jeszcze wtedy Cold Meat Industry, które właśnie m.in. dzięki takim perełkom stało się chyba najbardziej kultową w kręgu ambientowo-industrialno-noise'owym wytwórnią. Sam zespół, a właściwie projekt pana Jouni Havukainena jest równie dobrze znany (i uznany) na tej scenie. Niestety od 1996. roku, po wydaniu piątej dużej płyty "Purgate My Stain", nie ukazała się już żadna regularna pozycja, jedynie wznowienia wydane przez CMI w niesamowitej oprawie graficznej. Omawiana tutaj płyta również znalazła się jako jedna z pięciu wchodzących w skład limitowanego do 1000 sztuk wznowienia z 2002. roku pt.:"Re-Enter Salvation".
Mimo tego, iż był to debiut zespołu, na dodatek w czasach, kiedy studia nagraniowe nie były wyposażone w tak znakomity sprzęt jak to ma miejsce w dzisiejszych czasach, "In Slaughter Natives" jest niezmiernie interesującą płytą, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że lepszą niż swoje następczynie. Czuć wprawdzie pewien bród i powierzchowność, ale to aby wychodzi na plus dla zespołu, gdyż nadaje albumowi ciężkości, miejscami w niemal kakofonicznej formie, uderzającej wprost w psychikę odbiorcy. Jest ona ponadto poddana działaniu rozlicznych środków stosowanych przez autora. Jest to połączenie wielu antymuzycznych stylów, ambientu, industrialu, noise'u, darkwave'u. Całość zima i mroczna z wszechobecnym uczuciem smutku. Czasami rytualnie, czasami niepokojąco, czasami z przewagą odgłosów zindustrializowanego świata. Są opentańcze chóry, szepty i krzyki przeszywające słuchacza dreszczami, szaleńcze melodeklamacje, a to wszystko na bazie wbijających w ziemię bębnów i różnego typu syntezatorów, dzwonków i innego typu chorych industrialnych dźwięków.
Z całej płyty wyróżniłbym trzy utwory: "Head" - dark ambientowy horror, który idealnie pasowałby jako ścieżka dzwiękowa do najstraszniejszego dreszczowca, jaki jesteście tylko w stanie sobie wyobrazić, rozpoczynający płyte "Death, Just Only Death" - za nastrój, który wprowadza, już od pierwszego odpalenia krążka w odtwarzaczu, oraz przedostatni na płycie "Fall Apart" - za niepokojący, operowy wręcz chór, chyba najsmutniejszy kawałek na płycie. Wraz z resztą utworów album stanowi dość wyraźny, zorganizowany koncept. Polecam szczególnie fanom Sophia.
7/10
Komentarzy: 1 14.04.04 - 06:47