Nie wiem czy to tylko moje odczucie, ale wydaje mi się, że ta płytka przeszła jakoś bez echa, co jest dla mnie niezrozumiałe i irytujące, gdyż muzycznie sklasyfikowałbym Psyclon Nine w ścisłej czołówce gatunku industrial/hard electronic, a omawianą płytkę traktuję jako jedną z najlepszych w mojej przebogatej kolekcji. Słowko o kapeli? Psyclon Nine pochodzą ze Stanów, zaś "Divine Infekt" jest ich (jakże udanym) debiutem. Z ich internetowej strony wynika jednakże, iż często zapuszczają się na kontynent europejski i grają koncerty razem z czołowymi przedstawicielami EBM/industrialu...
"We all deserve to live in hell..." - tak rozpoczyna się album... Potem uderzają naprawdę ciężkie bity, sample i ostry przeszywający wokal. Bez kompromisów, od początku do końca płyty zespół serwuje nam swoje brudne kompozycje. Ciężko, momentami wręcz speedcore'owo, bez cienia złudzeń, bez jakichkolwiek przebłysków optymizmu. Jest to naprawdę bardzo mocny album. Porównanać można go tylko do wczesnych albumów Hocico, stymże "Divine Infekt" brzmi "współcześnie" i mimo wszystko jeszcze ciężej.
Warstwa tekstowa to kwintesencja nienawiści, niechęci do religii, kultury i wszystkiego co w jakikolwiek sposób związane jest z szeroko pojętym człowieczeństwem. Niby nic nowego jak na ten typ muzyki, lecz w przypadku Psyclon Nine jakoś bardziej to do mnie przemawia... Tu, jak nigdzie indziej, liryki nabierają swego bluźnierczego przesłania... Świetnie zgrywają się z muzyką i wokalami nadając tym ostatnim charakterystycznej jadowitości. Jeśli czujecie choć trochę to, o czym pisze, jeśli czujecie czasem potrzebę ekstremalnego wyrażenia samego siebie w obliczu zchorowanego świata, to ten album jest z pewnością dla Was.
Oficjalna strona Psyclon Nine
7/10