Wydarzenia patronowane
Strony które hostujemy
Atum
Bunkier Prod
Castle Party
Detox
Discordless
Disorder Party
DJ Hypnos
Fabryka
Hoarfrost
Insomnia Festiwal
Lame Immortelle
Lilith
Night Watch
Outofsight
Scheuermann
Silesian Electro
Synergia
Strzyga
Waroffice Prod. sklep
Ostatnio na forum
Forum zdechło?
Cytat, który najbardziej do Was trafił...
Ambient Collage #8
Ambient Collage #7
Mgla (The Mist)
Achaja
Grey Frequency - Ambient Collage #6
Kochanka Szamoty
Elizabeth Fawn - Ethereal
Abandoned Toys - Neoclassical Darkwave
The Synthetic Dream Foundation
Rasplyn
IPLEX
malutki problem
question about parties, clubs and gigs
Statystyki
Zarejestrowanych osob : 10519
Rozpoczętych wątków : 6205
Odpowiedzi : 24085
Wspieramy

Gothycka Mucha :: Heavenoise - The last day... before the sun (2006)

Są zespoły, które są bardzo popularne, które nagrywają płyty będące kamieniami milowymi w historii muzyki, które znaczą coś w życiach milionów ludzi, które zmuszają nieraz inne zespoły do niewolniczego niemal podążania swoim tropem, choć zapewne wolałyby tego ostatniego uniknąć. Takim zespołem z pewnością jest The Cure. A zespołem niewolniczo podążającym ich śladem jest bez wątpienia Heavenoise.

Już pierwszy rzut oka na płytę pozwala stwierdzić, z kim mamy do czynienia - mroczna okładka prosto z Photoshopa, okraszona nijaką czcionką pochodzącą zapewne również z wyżej wymienionego dzieła firmy Adobe nie daje nadziei na nic odkrywczego. Po otwarciu płyty jest jeszcze gorzej - tylną stronę okładki zdobi zdjęcie facjat muzyków, w tym wokalisty Paula M., który wygląda zupełnie jak klon Roberta Smitha. Ufff.... Ale nie sądźmy po pozorach.

Po włączeniu płyty wskakujemy od razu w znajome klimaty - znacie płytę The Cure o tym samym tytule? No to wiecie, co się tam znajduje. Te same gitary, ten sam bas, ta sama maniera śpiewania. Zero odkrywczości, zero czegokolwiek, pełna bezbarwność. Jeżeli zaś ma być wolniej - Heavenoise brzmi jak odrzuty z sesji po Bloodflowers. Wiadomego oczywiście zespołu. I znów zero jakiejkolwiek inwencji własnej. I tu dochodzimy do sedna - ja bardzo lubię The Cure, szanuję ich dokonania etc, ale JEDEN TAKI ZESPÓŁ W ZUPEŁNOŚCI WYSTARCZY. Nie potrzeba drugiego, tak podobnego. Ta płyta najzwyczajniej w świecie męczy, irytuje, każe czekać na swój koniec i jedyną rozrywką podczas jej słuchania może być zgadywanie, jaką to kolejną piosenkę The Cure panowie wzięli na warsztat. Nie lubię takich gier. Poza tym płyta snuje się jak potępieniec - jedno dość szybkie Sweet revenge nie wystarczy...

Dwója, proszę panów.

OCENA: 2/10 (dla Curofanatyków nawet 5/10 - może im się spodoba?)

Utwory:

1. My Queen
2. The lie
3. Song for Michael
4. Loveshine
5. Cold October
6. Eternal song
7. Sweet revenge
8. Faded picture
9. Albatros
10. Goodnight kiss

Skład: Paul M. - voc, g Lele g.r. - b, key, g Alfonso Loffredo - dr

Komentarzy: 0 17.10.06 - 08:41

Nie wolno wykorzystywac jakichkolwiek materiałów tej strony bez zgody autora (i/lub) administratora. Okładki płyt oraz teksty utworów zamieszczone są wylącznie w celach edukacyjnych.
Coldwave | Darkwave | Subkultura Gotycka | Gotyk | Goth | Gothic | Neofolk | Electro | EBM | Postindustrial | Industrial | Gothic Rock | Gothic Subculture