Wydarzenia patronowane
Strony które hostujemy
Atum
Bunkier Prod
Castle Party
Detox
Discordless
Disorder Party
DJ Hypnos
Fabryka
Hoarfrost
Insomnia Festiwal
Lame Immortelle
Lilith
Night Watch
Outofsight
Scheuermann
Silesian Electro
Synergia
Strzyga
Waroffice Prod. sklep
Ostatnio na forum
Forum zdechło?
Cytat, który najbardziej do Was trafił...
Ambient Collage #8
Ambient Collage #7
Mgla (The Mist)
Achaja
Grey Frequency - Ambient Collage #6
Kochanka Szamoty
Elizabeth Fawn - Ethereal
Abandoned Toys - Neoclassical Darkwave
The Synthetic Dream Foundation
Rasplyn
IPLEX
malutki problem
question about parties, clubs and gigs
Statystyki
Zarejestrowanych osob : 10517
Rozpoczętych wątków : 6205
Odpowiedzi : 24085
Wspieramy

Inchabod_Crane :: VA - Flowers Made Of Snow [2004]

Zastanawiałem się czas długi, jakim sposobem rozpocząć dzień, jakim jest Wigilia Bożego Narodzenia, a problem miałem nielada. Dla jednych jest to bowiem dzień niezwykły, uświęcony, dla innych po prostu nastrojowy, dla jeszcze innych całkiem zwyczajny, pozbawiony estymy i nadmiernych uniesień. Jak jest w moim przypadku... Przemilczę, dla dobra recenzji i... Mojej osoby.

Tak czy owak, puste pokoje, brak jakiejkolwiek swiątecznej krzątaniny, cisza, szaruga, błoto i kałuże za oknem (umiejętnie tłamszące ten wyjątkowy ponoć dzień roku) sprawiły, iż postanowiłem oddać się urokom pisania... I mimo, iż mróz nie maluje na szybach ni kwiatów ni fraktali, postanowiłem, że napiszę (całkiem wyjątkowo, świątecznie własnie) recenzję składanki "Flowers Made Of Snow" wydanej w roku 2004 przez Cold Meat Industry.

CMI zawsze raczyło nas ciekawymi kompilacjami, lecz w pewnym momencie lista wykonawców goszczących na owych wydawnictwach stała się ograna. Na "Flowers..." jest nieco inaczej. Mamy tutaj kilka zespołów mniej znanych, nie związanych wcześniej z CMI, mamy kilku debiutantów, lecz miejsca (co ważne) nie zabrakło również dla starej gwardii.

Zanim przejdę do opisywania zawartości tego co na krążkach, nadmienię, iż piękną jest oprawa graficzna tejże kompilacji. Jednolita, charakterystyczna dla wydań CMI kolorystyka, ciekawe, nastrajające fotografie oraz obszerne opisy każdego z projektów goszczących na "Flowers..." to niewątpliwie atuty świadczące na korzyść wydawnictwa.

Dobrze... Dźwięcznie i śpiewnie przemówiły dzwony Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła, zwiastując Anioł Pański, czas zatem bym rozpoczął moją opowieść wigilijną, która dość długą będzie i może znużyć tych, którzy czują się nużeni czytaniem zbyt obszernych tekstów... A niech Was moje nadmiernie wyświęcone słowa nie zwiodą, niechaj Was nie zwiodą...

[CD 1]

Coph Nia - "The Oath" - zespół ten, nigdy nie wywoływał we mnie przesadnych emocji, nigdy też nie był w stanie zainteresować mnie na tyle, bym od deski do deski wysłuchał jakiejkolwiek jego płyty. Przyznam jednak, iż utwór "The Oath" z całą swoją ciężką, inwokacyjno-apokaliptyczną atmosferą należycie (i tylko tyle) wprowadza słuchacza w nastrój kompilacji, należycie przygotowuje na to co będzie dalej...
The Protagonist - "The Sick Rose" - stylistyczna kontynuacja utworu poprzedniego. Wciąż jest apokaliptycznie, lecz tym razem bez wokali, instrumentalnie a mimo to o wiele ciekawiej. Numer jest lepiej zaaranżowany, dosadniejszy i zwiastujący wielce mało przyjemne rzeczy. Mocna sprawa.
In Slaughter Natives - "The Vulture" - choć uważam, iż comeback niegdysiejszego piewcy zagłady należał do średnio udanych, to utwór zaprezentowany na składance jest bardzo dobry. Zresztą jest to jeden z lepszych utworów zawartych na "Resurrection - The Return of a King". Słuchając tego numeru po prostu wiemy, że Pan (Niebios bądź Piekieł - w zależności od zapatrywań) uniósł właśnie swą rękę, aby zniszczyć wszelaką moc wrażą. Czy trzeba czegoś więcej?
Olen'K - "Season of Tears" - cold meatowy debiutant, który zawładną mną już po pierwszym odsłuchaniu. Sprawa o tyle ciekawa, że medievalizmy w muzyce neo raczej nie mieszczą się w granicach moich zainteresowań. A jednak... "Season Of Tears" ma w sobie to 'coś'. Mamy tutaj bardzo hipnotyzującą linię melodyczną, bardzo ładne partie wokalne których ckliwość jest atutem, mamy ujmujący refren, magię i urok. Utwór aż prosi się by do niego wracać. Ja wracam...
All My Faith Lost - "Sleep Now" - i kolejny debutant... Spokojna rzecz. Niby stonowana, niby romantyczna kompozycja na flet, pianino i gitarę akustyczną z wokalami wyrecytowanymi zupełnie od niechcenia. Miało być melancholijnie, wyszło ospale i bez polotu. Słaby utwór.
The Last Hour - "Into Empty Depth" - jakże miła odmiana po bezsensie tracka wcześniejszego. The Last Hour to projekt Roberto del Vecchio, ex członka Gothica. Fakt ten zobowiązuje co zresztą słychać. Bardzo ponury, apatyczny i tajemniczy to numer. Urzeka mnie sposób w jaki wokalista prowadzi swą rekolekcję. Akustyczne tło poparte jest delikatną elektroniką co niezwykle dobrze ze sobą współgra... Niestety, do dnia dzisiejszego projekt nie doczekał się pełnej płyty, a szkoda, bowiem przyszłość wróżę mu świetlaną.
Apatheia - "Safehouse" - kotły, piszczałki, flety, tamburyny, atmosfera średniowiecznej fety. Kojący głos wokalisty pod gitarę akustyczną, w tle świergot ptaków... Zupełnie jakby utwór nagrywany był w ogrodzie bądź oranżerii. Miły, relaksujący fragment płyty, mogący uchodzić za muzyczną ilustrację do fragmentu książki Witolda Jabłońskiego "Ogród Miłości".
Ataraxia - "Incabala" - projektu chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Ataraxia niezmiennie gra swoje. Fani na pewno będą zachwyceni, mnie natomiast maniera wokalno-muzyczna tego projektu niezmiennie irytuje.
Ordo Rosarius Equilibrio - "Yesterday Brings But A Serpent Of Ash" - prawie najlepszy utwór pierwszego krążka składanki. Weterani ponownie pokazują geniusz w utworze, przygotowanym specjalnie na tą kompilację. Pettersson wygłasza swą mowę, Rose-Marie Larsen akompaniuje, wszechobecne jęki wtórują marszowi pełnemu profany i bałwochwalstwa.
Hesperos - "The Warm Whisper Of The Wind" - spokojnie, minimalistycznie... Właściwie w utworze nic ciekawego się nie dzieje. Nieco jak w przypadku All My Faith Lost, choć Hesperosowi bliżej do Hagalaz Runedance niźli do Arcany. Oczywiście na myśli mam stylistykę a nie umiejętności kompozytorsko-wykonawcze, które są tutaj na poziomie raczkującego dziecięcia.
Sibelian - "The Sin Eater" - niezwykle ciekawy utwór skomponowany i zagrany przez człowieka, który po siedmiu latach istnienia zdecydował się na pracę nad pierwszą płytą. Dziwnym jest, biorąc pod uwagę geniusz samego muzyka, niejakiego Stephena Svanholma. "The Sin Eater" to prawie dziewięcio minutowa kompozycja, kipiąca od nadmiaru wysublimowanych składników, "The Sin Eather" to dekokt klasyki i nowoczesności. Mamy tutaj przepiękne partie symfoniczne rodem z wczesnych dzieł Elend, mamy partie wokalne nasuwające skojarzenia z tym co robił Aaron Stainthorpe na płycie "The Angel and the Dark River" (mowa o My Dying Bride), mamy chorały i zawodzenia islamskich płaczek, mamy gitarowe akcenty których nie powstydzili by się członkowie Sanctum, nagrywający legendarne "Lupus In Fabula"... Cała ta mieszanka smakuje doprawdy wybornie. Czy wiecie już dlaczego utwór Ordo Rosarius Equilibrio jest 'prawie najlepszym utworem pierwszego krążka' kompilacji?
Sanctum - "Lie Low" - ciężko przeskoczyć postawioną zbyt wysoko poprzeczkę. Panom z Sanctum ten zabieg niestety wciąż się nie udaje. Może Carleklev i Paulsson doszli do wniosku, iż niczego przeskakiwać nie muszą, a może chcieliby lecz nie potrafią? Dla mnie Sanctum rozpoczyna się i kończy na debiutanckim "Lupus In Fabula", który wprowadził do nurtu inną jakość. Późniejszy "Let's Eat" to rozczarowanie i babranie się zubożałego starca w tej samej, zbrukanej już sadzawce. Podle mnie winniśmy zapomnieć o Sanctum i skupić się na chociażby Parca Pace (jeden z projektów pobocznych muzyków).

[CD 2]

Desiderii Marginis - "Where I End And You Begin" - jeden ze starszych, zaprawionych w bojach weteranów służących pod chorągwią CMI od niemalże samego początku, uderza mocno, energicznie... Potem jest już tylko dominanta kapłańskich chórów, ryk trąbit, tarcie kamienia o kamień jakoby powstawały ze swych leży chordy cierpiące na rigor mortis. Całości wtóruje łoskot rozsuwanych rygli oraz zgrzyt rozstępujących się bram. Dzień Sądu jest bliski. Tak oto, spektakularnie i dosadnie, rozpoczyna się krążek drugi, krążek należący do Królów i Władców... Jak również do nic nie wartego plebsu.
Raison D'etre - "Mouldering The Forlon II" - Bogowie zgotowali rodzajowi ludzkiemu pogromik, zastępy dusz znikają w czeluściach, horyzonty pustoszeją... Johan Levin (Desiderii Marginis) wieszczył bardzo dosłownie, bardzo obrazowo, używając dużej ilości dźwięków. Peter Andersson jest bardziej oszczędny, enigmatyczny. Kotynuuje wątek podjęty przez poprzednika a robi to w swoim starym (na szczęście) stylu, nawiązując bardziej do "The Empty Hollow Unfolds" niź "Metamorphyses". "Mouldering The Forlorn II" to alternatywna wersja utworu przygotowanego przez Anderssona na kompilację DVD.
Atrium Carceri - "Impaled Butterfly" - nigdy nie byłem miłośnikiem tego szeroko reklamowanego i raczej popularnego projektu. Mierziła mnie recepta na sukces, wynaleziona przez autora: całkiem pospolity dark ambient należy okrasić samplami z modnych ostatnio filmów (horrorów zapewne) azjatyckich by ludzie to kupili... I kupili, sądząc po recenzjach wydanej w '04 roku płycie "Seishinbyouin". Muszę jednak przyznać, iz utwór powyższy zachwyca. Nawet pomimo azjatyckich razgavorów. Na korzyść utworu przemawia konstrukcja łącząca dark ambient (wyższych niż dotychczas lotów) z elementami noisowymi.
Mz.412 - "In Hoc Signes Vinces" - ...taaak. Nieświęta Trójca razi serca nieprzyjaciół swych ze skutkiem należytym. Widzę już oczyma duszy mej, jakoby zdjęta trwogą papieżnicka zgraja pierzchała ku murom Rzymu, łyskając bladymi piętami. Nordvargr, Ulvtharm i Drakhon w najwyższej formie!
Brigther Death Now - "While You Sleep" - industrial-noise rzadko jest mnie w stanie oczarować. Ni ten zawinięty w papę, odlany w piwnicy, ni ten wydany w digipacku przez profesjonalną wytwórnię. Wyjątkiem są kompozycje Rogera Karmanika, choć też nie wszystkie... Dobre jest to co Karmanik serwuje na ostatnich dwóch płytach. Nie brak w jego dźwiękach inteligencji i pomysłu a soczystość brzmienia jest zaprawdę imponująca. Ważne są to dla mnie rzeczy, szczególnie jeśli idzie o konsumowanie czegoś z pozoru drażliwego dla ucha. "While You Sleep" to track szorstki, brutalny, przepełniony chorym klimatem, track bardzo udany.
IRM - "My Mother" - ponownie noise... I to jaki? Ostry, natarczywy, deliryczny, intensywny. Taki, że uszy więdną a zębce same wypadają z dziąseł. Taki jakiego nie jestem w stanie zaakceptować. Ja wiem, że antymuzyka jest teraz modna, że underground bije peany na cześć produktów typu IRM czy Institut lecz dla mnie zachwalanie takich kompozycji jest równie niezrozumiałe jak rozsmakowywanie się w kaczej bździnie i przedkładanie jej nad kawior.
Deutsch Nepal - "Of Parasites And Disguises" - pomysłowość elektroniki według konceptu Liny B. Dolla nie zna granic. Innością zaskakiwały już "Deflagration Of Hell" oraz "Benevolence...". "Comprendido - time stop" utwierdziło w przekonaniu, iż Lina to człowiek wielbiący jakże wyszukaną i porywającą prostotę. Utwór powyższy to (Bogom niech będą dzięki) nihil novi. Prosta, ospała rytmika, prosty podkład, chorobliwe efekty dźwiękowe, hipnotyzujący wokal recytujący wybitnie niezdrowy tekst... No i charakterystyczna motoryka. Ten utwór tumani i omamia. Działa niczym narkotyk, arcysilnie uzależniający.
Nacht - "Death Posture" - prawdopodbnie pokpię sprawę pisząc zbyt łopatologicznie: Nacht to dla mnie nic innego jak nieco strawniejsza i przystępniejsza wersja tego co zaprezentował kilkanaście minut wcześniej IRM. Musiałbym usłyszeć pełny materiał by wypowiedzieć się konkretnie o tym cóż autorka (!!!) miała na myśli, ale skoro takowy wydany nie został, pozostaje... Łopatologia i kpiarstwo.
Beyond Sensory Experience - "The Trade" - BSE to twór w którym udziela się Drakhon (MZ.412). Nie znajdziemy jednak w muzyce BSE ni brutalności, ni furii, ni bluźnierczych przesłanek. BSE to zdecycowanie przedstawiciel dark ambientu, sporadycznie okraszonego eksperymentalną elektroniką. Muzyka BSE pełna jest enigmatycznego oniryzmu, morficznych wycieczek w głąb ludzkiego umysłu i ciała, w głąb ludzkiej jaźni. Szwedzki duet wydał dla CMI dwie płyty których słucha się naprawdę dobrze, choć bez nadmiernej rewelacji. "The Trade", natomiast, jest utworem wybitnym i cieszę się, iż to właśnie on znalazł się na tejże kompilacji.
Sephiroth - "Therasia" - od genialnego debiutu zatytułowanego "Cathedron" minęło niespełna pięć lat. Tyle właśnie czasu kazał nam czekać Ulf Söderberg na nową kompozycję nagraną jako Sephiroth (przypominam, iż Ulf tworzy także solowo)... Zdecydowanie warto było czekać. "The Trade" to ponad sześcio minutowa opowieść w której szum wiatru przeplata się z wirami powietrznymi a dobiegające zza linii horyzontu chorały mieszają się z jednostajnym pomrukiem rogów i trąb. Wyczuwalna jest atmosfera końca, beznadzieji, obumierania... A może narodzin? Ulf Söderberg obok Petera Anderssona jest dla mnie niekwestionowanym Panem swej dziedziny i nic nie wskazuje na to by fakt ten uległ zmianie.
Skin Area - "Choose Art...Not Life" - wycieczkę po mortuarycznych halach Cold Meat Industry wieńczy projekt w którym udziela się Martin Bladh (IRM). Nie mamy zatem do czynienia z niczym innym jak z industrial-noisem. Track jest jednak nadzwyczaj udanie skomponowany, posiadający wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Na plus projektu przemawia użycie instrumentów takich jak perkusja, gitara basowa czy gitara elektryczna. Mamy także bardzo dobrze brzmiący wokal o wielce psychotycznym wydźwięku... I taka odmiana hałasu jest mnie w stanie zainteresować na tyle, iż sięgnę po niedawno wydaną przez Skin Area płytę, niejaki "Journal Noir".

...Tymże sposobem opowieść ma, nacechowana wielką ilością zwrotów akcji oraz ciekawych momentów dobrnęła do końca. Czy zaś będzie to koniec szczęśliwy, czy też mniej, wnet się okaże.

Płyta pierwsza z uwagi na mnogość debiutantów oraz zbyt dużą dozę klasycyzmu i medievalizmu niskiego sortu jest dla mnie średnio interesująca. Płyta druga, poza dwoma dramatycznymi wyjątkami, to w zasadzie geniusz kompilacyjny, nagradzający niedociągnięcia krążka pierwszego. Tak więc... Całość ocenię na 7 (po lekkim zaokrągleniu w górę).


7/10

Komentarzy: 0 26.12.06 - 23:37

Nie wolno wykorzystywac jakichkolwiek materiałów tej strony bez zgody autora (i/lub) administratora. Okładki płyt oraz teksty utworów zamieszczone są wylącznie w celach edukacyjnych.
Coldwave | Darkwave | Subkultura Gotycka | Gotyk | Goth | Gothic | Neofolk | Electro | EBM | Postindustrial | Industrial | Gothic Rock | Gothic Subculture