Zacznę nietypowo notką zamieszczoną na wkładce do albumu: "Płyta wydana z materiału dźwiękowego powierzonego przez nieznanego twórcę. Muzyka zawarta na płycie to intrygujący rytualny dark ambient, 39 minut pasjonującej podróży do korzeni naszej cywilizacji. Plyta została wydana w formacie DIGIPAK, okładka z zielonej tektury ze srebrnymi napisami. Nakład limitowany do 70 ręcznie numerowanych sztuk."
Przyznam, że moje oczekiwania po przeczytaniu jej były znacznie większe, niż to co w rzeczywistości wypłynęło z głośników. Spodziewałem się rytualizmu godnego Sephiroth czy Velehentor, niemiej jednak nie napotkałem tego na "Rituals Of Runberg" w tak interesującej postaci. Nie żeby wydawnictwo było nieudane, oj nie, zasadniczo jest bardzo przyzwoite, ale czuć że brakuje "tego czegoś", jakiejś mysli przewodniej, wyrazistości... Płyta jest dobra, ale tylko dobra. Są motywy militarne, hymn ZSRR, znana sentencja "She is dead, wrapped in plastique" z "Twin Peaks" Davida Lyncha, zaś głowny trzon stanowią pojedyńcze dźwięki bębnów, uderzenia dzwonków, syntezatory i szczątkowa melodyka. Od czasu do czasu pojawi się jakiś orientalny instrument. Maszyneria utworów przypomina mi miejscami trochę niektóre płytki Scorn. Brakuje tu troche czegoś na czym możnaby dłuzej zawiesić ucho. Słucham tej płyty już po raz któryś i dalej nic specjalnego mi się z nią nie kojarzy. Być może wina leży po stronie produkcji, która jest chyba nieco zbyt "płaska". Przydałoby sie tutaj zdecydowanie więcej głębi i przestrzeni. Ponieważ nie lubie pisać negatywnych recenzji zakończę w tym miejscu. Mimo wszystko płytki można posłuchać - nie boli, ale z drugiej strony, bez żadnych kolan.
Na koniec dodam, że dystrybują tego wydawnictwa zajmują się
War Office Propaganda oraz
Beast Of Prey.
5/10