Wydarzenia patronowane
Strony które hostujemy
Atum
Bunkier Prod
Castle Party
Detox
Discordless
Disorder Party
DJ Hypnos
Fabryka
Hoarfrost
Insomnia Festiwal
Lame Immortelle
Lilith
Night Watch
Outofsight
Scheuermann
Silesian Electro
Synergia
Strzyga
Waroffice Prod. sklep
Ostatnio na forum
Forum zdechło?
Cytat, który najbardziej do Was trafił...
Ambient Collage #8
Ambient Collage #7
Mgla (The Mist)
Achaja
Grey Frequency - Ambient Collage #6
Kochanka Szamoty
Elizabeth Fawn - Ethereal
Abandoned Toys - Neoclassical Darkwave
The Synthetic Dream Foundation
Rasplyn
IPLEX
malutki problem
question about parties, clubs and gigs
Statystyki
Zarejestrowanych osob : 10517
Rozpoczętych wątków : 6205
Odpowiedzi : 24085
Wspieramy

Gothycka Mucha :: Wieże Fabryk - Dym (2010)

Jak już wspomniałem w recenzji singla Wież, na pełnowymiarowy debiut zespołu przyszło nam czekać dziesięć długich lat. Przez ten czas nie było chyba osoby, która by nie zwątpiła - czy to w sam fakt wydania płyty, czy też w sens tego przedsięwzięcia. Chyba wszyscy się już pogodzili z tym, że Wieże to zespół wyłącznie koncertowy. Aż tu nagle zaskoczenie - płyta jednak będzie.

No i jest. Trzymam ją w ręku, kupioną na Castle Party, po bardzo dobrym koncercie pierwszego dnia festiwalu. Na pierwszy rzut oka wygląda świetnie - okładka utrzymana w tym samym stylu, co koperta singla, choć w innej tonacji kolorystycznej (singiel był granatowy, płyta jest czerwona), wewnątrz znajduje się grafika wokalisty zespołu, Tomasza Kaczkowskiego. Zerknięcie na książeczkę... Nie ma książeczki. Szkoda, bo nawet w bootlegu zespół dodał kartę z tekstami. Tutaj tego zabrakło, więc wszystkie informacje o zespole znajdziemy na okładce. Edytorski minus należy się także za przytwierdzenie plastikowej tacki, która trzyma się już ostatnimi siłami po zaledwie kilkukrotnym wyjęciu płyty. No ale zostawmy pudełko i zajmijmy się zawartością płyty.

Otrzymaliśmy dziesięć piosenek, trwających niecałe pół godziny. Czyli wiele i niewiele zarazem. Przepytywany na tę okoliczność gitarzysta zespołu, Adam Studziński, stwierdził, że to dlatego, żeby nie zanudzić słuchacza. I coś w tym jest.

Piosenki Wież nigdy nie słynęły ze szczególnej różnorodności. Nieraz bywało tak, że koncert zespołu odbierało się jak jedną, długą piosenkę podzieloną na mniejsze części, wypływające z siebie nawzajem. Podobnie jest z tą płytą, choć nieco inaczej. Inaczej, bo na koncercie pojawiają się również starsze rzeczy, Wieżowe evergreeny, takie jak Po co, Nędza czy Mikrofony. Tutaj ich zabrakło i z wyraźniejszych, odróżniających się piosenek pozostały tylko Kosmos, Litzmannstadt i Wojna. Pozostałe piosenki nie mają tej wyrazistości, nie dają punktu zaczepienia i tworzą tło. Owszem, niektóre z nich nawet zapadają w pamięć (Samolot), ale niestety większość gdzieś przepada w podświadomości.

Wieże postanowiły dać nam na debiucie piosenki nowe, których jeszcze nie znamy, albo znamy słabo. Było to duże ryzyko i zespół je podjął, za co należą się brawa - za odwagę. Niestety, nie za efekt tej decyzji. Nowe piosenki nie mają siły wyrazu tych starych, pominiętych, a trzy piosenki nie uciągną całej płyty. Piszę to z ogromnym bólem, bo bardzo cenię twórczość zespołu i czekałem na tę płytę bardzo długo. Dodatkowo singiel narobił mi tzw. smaka i czekałem na prawdziwą ucztę - a tu się okazało, że gospodarz zaserwował dwa najlepsze dania jako aperitif... Owszem, zespół się stara jak może, teksty Kaczkowskiego są nadal minimalistyczne i intrygujące, ale... No właśnie - brakuje punktu zaczepienia, a w głowie nie zostaje niemal nic. Nowe, premierowe utwory są budowane na podobnej zasadzie, według jednakowego schematu i zwyczajnie brakuje czegoś, co by je pozwoliło odróżnić. Brakuje utworów nieco innych, takich jak np W kinie z dema czy wspomniane już wcześniej Po co. Szkoda, bo wiem, że Wieże stać na różnorodność nawet w ramach tak ciasnej konwencji, jaką zespół wybrał. Szkoda, bo tym razem ten zbiór piosenek rzeczywiście zasługuje na zarzut jednostajnego i nużącego, a niecałe 27 minut trwania płyty ciągnie się jak długa godzina. Szkoda tym większa, że wiemy, że Wieże mają w swoim repertuarze piosenki znacznie wyrazistsze, które pozwoliłyby tę jednostajność przełamać.

Ciężko ocenić tę płytę właściwie. Z jednej strony to wciąż kawał doskonałej zimnofalowej muzyki, którą zwyczajnie należy znać, choćby dlatego, że nie ma dziś w Polsce zespołu grającego taką muzykę lepiej od Wież. To wciąż jest tzw. must have i nie jest to płyta zła. Ale nie jest to płyta bardzo dobra, ani tym bardziej wybitna i choćby dlatego nie mogę jej polecić każdemu w ciemno bez tych słów krytyki.

Ocena: 6,5/10

Utwory:
Kosmos
Litzmannstadt
Punkt
Poczucie zagrożenia
Migawki
Tak dobrze
Samolot
Świt
Serce
Wojna

Skład: Adam Studziński (g), Tomasz Kaczkowski (voc), Adam Sitarek (b), Krzysztof Trzewikowski (dr)


http://wiezefabryk.net/
http://www.myspace.com/wiezefabryk

Komentarzy: 0 09.08.10 - 07:13

Nie wolno wykorzystywac jakichkolwiek materiałów tej strony bez zgody autora (i/lub) administratora. Okładki płyt oraz teksty utworów zamieszczone są wylącznie w celach edukacyjnych.
Coldwave | Darkwave | Subkultura Gotycka | Gotyk | Goth | Gothic | Neofolk | Electro | EBM | Postindustrial | Industrial | Gothic Rock | Gothic Subculture